Recenzja i analiza filmu „Kobieta w oknie” z Amy Adams.

Uwaga! Możliwe spoilery!

Ja się nie zgadzam. Nie dla zasady, nie z przekory, nie na złość. Ja się po prostu nie zgadzam z powszechnymi opiniami na temat tego filmu. Już od dwóch dni czytam negatywne recenzje po seansie tego thrillera/kryminału i najczęściej powtarzane w nich przymiotniki to – nudny i beznadziejny. W wielu z nich można przeczytać, że Hitchcock wchodzi za mocno. Ja mam kompletnie inne odczucia i wyłamię się określając ten film przymiotnikami – interesujący, zainspirowany, tajemniczy. O gustach się nie dyskutuje, każdy ma swoje zdanie, ale jak zawsze w takim przypadku trochę kłuje mnie w oczy tak niska ocena dla dobrego, może nie rewelacyjnego i odkrywczego, ale solidnego filmu z elementami thrillera i kryminału. Już teraz ocena filmu na dwóch najpopularniejszych portalach filmowych zbliża się niebezpiecznie do oceny 5,5/10.

Zaznaczam, że nie obejrzałam tego filmu z przypadku, ale był to obraz na który bardzo długo czekałam.

Jakiś rok temu zobaczyłam zwiastun i zafascynowała mnie jego tajemniczość. Podobało mi się to, że teaser nie zdradzał za wiele, składał się w sumie z samych szybkich montażowych cięć, co jeszcze wzbudziło moje zainteresowanie. Film w reżyserii Joe Wrighta jest ekranizacją powieści (w obecnych czasach rzadko zdarza się, żeby film nie powstał na podstawie książki). Kryminał Daniela Mallory (piszącego pod pseudonimem A.J. Finn) ukazał się w 2018 roku z miejsca stając się bestsellerem. I tutaj muszę się zatrzymać ponieważ ja nie czytałam tej powieści, nie jest to mój ulubiony gatunek literacki tak więc jeśli Wy macie za sobą lekturę, to podzielcie się proszę w komentarzu tym, jak w książce potraktowany jest Alfred Hitchcock, stare filmy i nawiązania do nich. A może to inwencja twórców filmu i oprócz zamysłu na fabułę nie ma tam za wiele o mistrzu suspensu? Chętnie się dowiem.

Wracając do filmu, miał on niemałe problemy z dystrybucją. Zaszkodził mu również wybuch pandemii. Doskonale wiemy, że wiele filmów nie ukazało się w 2020 roku. Decyzje te są w pełni zrozumiałe, kina przez długi czas były zamknięte, widzowie praktycznie zapomnieli o tym jak to jest wyjść na seans, na czym oczywiście skorzystały wielkie platformy takie jak Netflix, HBO Go czy Amazon Prime praktycznie uzależniając od siebie widza przez brak jakiejkolwiek alternatywy. W końcu zdecydowano, że film Kobieta w oknie premierę będzie miał właśnie na Netflix 14 maja 2021 roku i ostatecznie nie trafi do kin (wiem, że jestem w mniejszości, ale ubolewam nad tym).

Historia bohatera – podglądacza uwięzionego w swoim domu nie jest dla literatury czy kina niczym nowym. Dość wspomnieć o Lokatorze Polańskiego i Oknie na podwórze Alfreda Hitchcocka, którego jeszcze będę w tej recenzji przywoływać.

Lista jest długa i nie oszczędzę nawet filmu Niepokój z 2007 roku, który dopiero był zrzynką i to w dodatku nieudolną przepełnioną przewidywalnymi zdarzeniami i kompletnie niepowodującą jakiegokolwiek nawet najmniejszego niepokoju.

W przypadku Kobiety w oknie akcja dzieje się w okolicach Halloween i chłodnego listopada gdzieś w Nowym Jorku. Fabuła skupia się wokół postaci Anny Fox (i przepraszam netflixowe tłumaczki, ale nie przejdzie mi przez klawiaturę słowo psycholożka ponieważ od zawsze raziła mnie ta forma i według mnie odejmuje ona powagi tej profesji). Tak więc psycholog dziecięcy Anna Fox (Amy Adams) boryka się z dość nietypową przypadłością. Sama cierpi na agorafobię, lęka się ludzi i nie wychodzi nigdy z domu, co przyznacie jest doskonałym tłem dla historii z dreszczykiem. Anna jest pod opieką lekarza, przyjmuje duże dawki leków, najprawdopodobniej cierpi na depresję. Jest w separacji z mężem, z którym utrzymuje kontakt telefoniczny i mieszka z dala od swojej córki Olivii, co dla matki nie jest czymś łatwym. Wieczorami ogląda pod kocem stare, czarno-białe filmy z Lauren Bacall, Gene Tierney czy Ingrid Bergman cytując z pamięci fragmenty kwestii. Ewidentnie przebywa w swoim świecie.

Anna jest jednak pełna sprzeczności i należy to podkreślić, gdyż w jej domu w piwnicy pomieszkuje lokator, młody David (Wyatt Russell) o którym ona nie wie zbyt wiele.

Jak na osobę z agorafobią, zlęknioną i nieco odrealnioną, jest to muszę przyznać nietypowe. Pije również spore ilości wina, miewa halucynacje i senne, mętne wizje. Dom doktor Fox jest też zaskakująco ogromny jak na samotną kobietę w średnim wieku, która za jedynego towarzysza ma kota pieszczotliwie nazwanego Piąsią. Jej życie zmieni się jednak w ułamku sekundy gdy pozna wylewną nową sąsiadkę z przeciwka Jane Russel (Julianne Moore). Dokładnie tak samo nazywała się też aktorka dawnego Hollywood. Jak na nieśmiałą i zlęknioną osobę, Anna radzi sobie z sytuacją całkiem dobrze, a kobiety znajdują wspólny język popijając wino spędzając miło czas w swoim towarzystwie.

Wkrótce Anna pozna również syna Jane, nastoletniego Ethana (Fred Hechinger) i nabierze podejrzeń, że chłopak jest maltretowany przez ojca Alistaira (świetnie zagranego przez Gary’ego Oldmana).

Instynkt macierzyński stęsknionej za córką Anny daje o sobie znać, podobnie jak doświadczenie, którego nabyła w pracy z dziećmi jako psycholog.

Coś każe jej zaangażować się w sprawę pomimo paraliżującego wręcz lęku. Wrażliwa na krzywdę Anna zaczyna prowadzić niebezpieczną grę kiedy postanawia szpiegować nowych sąsiadów przez okno swojego mieszkania. Pewnego dnia zdarza się coś, co sprawia że jest przekonana, że Jane została zamordowana przez własnego męża i że Ethanowi również grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Będzie musiała odnaleźć w sobie pokłady odwagi i siłę, by stawić czoła własnym fobiom i pomóc chłopcu.

Nikt nie jest tym, kim się wydaje podobnie jak nie wszystko ma logiczny sens. Prawda miesza się z fikcją, widz nie do końca zdaje sobie sprawę co jest w głowie bohaterki, a co dzieje się w świecie rzeczywistym i to zawsze było dla mnie wartością filmów spod znaku thrillera.

Film ani trochę mnie nie znudził (co miało miejsce praktycznie przez cały seans Co widać i słychać z Amandą Seyfried, który jest prawdziwym koszmarem i bardzo złym filmem pozbawionym ciekawych bohaterów i jakiegokolwiek napięcia według mnie oczywiście). A końcówka? Cóż, spuśćmy tu zasłonę milczenia. To trzeba zobaczyć na własne oczy.

Klimat Kobiety w oknie budowany jest przez niezwykle przemyślane, momentami poetyckie kadry czy też lekko oranżowy gradient. Anna Fox jest ukazywana często w sposób podkreślający jej izolację, zagubienie i to jak bardzo jest nierozumiana przez resztę świata.

Jej postać znajduje się najczęściej w kadrze na samym środku. Niesamowite wrażenie zrobiła na mnie scena, w której wręcz zaszczuta bohaterka cofa się o krok, pojawia się w półmroku i prowadzi wewnętrzny monolog mimo, że jeszcze przed chwilą pokój był pełen ludzi z utkwionym w Annie wzrokiem. I to jest magia kina – kadr który potrafi przykuć całą uwagę prostotą i twarzą aktora.

Och Amy, jak nie bardzo lubiłam postać z serialu Ostre przedmioty, tak tutaj rudowłosa Adams jest wspaniała, przekonująca, a jej oczy i przyspieszony oddech wyrażają tak wiele.

Anna Fox jest rewelacyjnie stworzona przez tę aktorkę (która przypominam nie ma szczęścia i jakimś cudem nadal pozostaje bez Oscara). Amy Adams sprawia, że widzimy tylko Annę – lekko świrniętą dla otoczenia, dławioną głęboko przez tragedię z przeszłości (to jest thriller, musi być jakaś tragedia z przeszłości) kobietę z kotem, z mnóstwem fobii, maniaczkę snującą się po domu w przydużej koszuli nocnej. Ona to ma, skradła całą moją uwagę. Przy niej Julianne Moore wypada szalenie blado, no ale nie ma tej aktorki na ekranie tyle czasu, gra też zupełne przeciwieństwo Anny – towarzyską babkę z ikrą.

Męska rola należy do Oldmana oczywiście, mimo że młody około dwudziestoletni Fred Hechinger wcale nie radzi sobie gorzej. Oldman specjalizuje się w roli maniaków i potrafi podnieść głos jak nikt inny – od razu miałam skojarzenia z Leonem Zawodowcem. Strach się bać gdy Gary wchodzi do akcji i świdruje spojrzeniem. Jak zawsze najwyższa aktorska klasa mimo, że również jego samego tak jak w przypadku Moore nie ma na ekranie tak dużo.

Kadr z filmu Niepokój

A więc co z tym Hitchcockiem? Wiele filmów próbowało bazować na pomyśle podglądactwa zawartym przede wszystkim w Oknie na podwórze z Jamesem Stewartem i Grace Kelly. Problem z wyżej gdzieś wspomnianym Niepokojem był taki, że jest to przeraźliwie niemądry film powielający wiele schematów takich jak postać policjanta, który wchodząc do domu mordercy nie wyciąga broni i daje się łatwo podejść. Jest też ten przewidywalny do bólu koniec bez żadnych zwrotów akcji. Zawsze denerwuje mnie to i nie mogę się skupić kiedy widzę w thrillerze takie rażące niedociągnięcia i pójście na łatwiznę. Hitchcock pojawia się tu chyba z przypadku, a jedyne co łączy filmy Niepokój oraz Okno na podwórze to to, że bohater jest uziemiony w domu i podgląda sąsiada przez okno nabierając podejrzeń, że…no sami wiecie.

Inaczej wygląda to w filmie Joe Wrighta. O co chodzi z tymi wszystkimi nawiązaniami i czy tytuły oglądanych przez Annę filmów są dziełem przypadku? Otóż nie. W takich filmach nie ma przypadku.

To, że Kobieta w oknie czerpie z Okna na podwórze jest oczywiste, ale też bardzo świadome bo już od pierwszych minut reżyser pokazuje nam widzom fragment z tego właśnie filmu ze Stewartem w jednej z kluczowych scen szarpaniny z głównym antagonistą. Kamera ukazuje nam Annę szpiegującą przez okno z pomocą aparatu z niezwykle dobrej jakości zoomem, a to jak bierze sprzęt w ręce i jest pokazywana w kadrze bardzo przypomina sposób w jaki robił to i prezentował się bohater Hitchcocka L.B „Jeff” Jefferies.

Nie bez powodu Anna Fox upodobała sobie wszystkie te stare, klasyczne filmy. Jest tu jeszcze hitchcockowski film Urzeczona (1945) z Gregorym Peckiem i Ingrid Bergman. To jedno z tych starszych dzieł tego reżysera podejmujące tematykę niezwykle wtedy rzadką – mianowicie leczenia psychiatrycznego traum z przeszłości. Fabuła jest więc bardzo adekwatna do tego, co przeżywa w środku nasza bohaterka.

Kadr z filmu Laura

Pojawia się także Mroczne przejście z Humphrey Bogartem i Lauren Bacall, ale i świetny Gasnący płomień (1944) z Bergman i Charlesem Boyerem. Również ten film porusza zagadnienie znane w psychologii właśnie jako gasnący płomień – pewien sposób manipulacji, która ma na celu wywołanie u drugiego człowieka złe samopoczucie i zwątpienie w przytomność własnego umysłu, co prowadzi nawet do wmówienia choroby. Ofiara zaczyna myśleć, że z jej zdrowiem psychicznym jest coś nie tak, łatwo jej zwątpić, ma bardzo niskie poczucie własnej wartości. Boyer jest w roli nikczemnego manipulanta perfekcyjny i uwierzcie mi na słowo, że warto zobaczyć ten film nawet jeśli nie przepadacie za kinem z lat 40. Takim gaslighterem dla naszej Anny jest tutaj właśnie Alistair Russel, który próbuje zastraszyć kobietę i wmówić jej, że ma omamy i ubzdurała sobie coś, co nie jest prawdą. Jest to więc kolejny film, który nie pojawia się tu przypadkowo.

Kadr z filmu Urzeczona

Kolejny oglądany przez Annę Fox klasyk ukazujący na ekranie Gene Tierney nosi tytuł Laura. Myślicie, że tutaj znajduje się również jakieś powiązanie? W tym obrazie Otto Premingera z 1944 roku rdzeń fabuły stanowi obsesja głównego bohatera na punkcie kobiety, która została zamordowana. W miarę jak prowadzi śledztwo i dowiaduje się o niej coraz więcej, nie potrafi przestać o niej myśleć. Podobny związek rodzi się pomiędzy Anną i Jane. Również pani psycholog ma obsesję na punkcie sąsiadki, jest przekonana że została zamordowana i nie spocznie póki nie rozwiąże tajemniczej sprawy.

Zatrzymam się przy samym tytule. Film i oczywiście książka nosi tytuł Kobieta w oknie zupełnie jak obraz z Joan Bennett 1944 roku nakręcony na podstawie powieści autorstwa J.H. Wallisa.

Ma on wręcz bliźniaczo podobną fabułę co opisana wyżej Laura. Austriacki reżyser Fritz Lang kreśli w nim postać profesora psychologii, który wpada w sidła ulegając pięknej femme fatale pogrążając się powoli w obsesji na jej punkcie. Znowu mamy więc nawiązanie do relacji Anna-Jane.

Dlatego nie użyję w kontekście filmu z Amy Adams określenia zrzynka ponieważ jest to świadoma, przemyślana inspiracja, swoisty hołd dla twórczości Hitchcocka jeszcze przed słynną Psychozą, który (zresztą nie tylko on bo i inni wymienieni tu twórcy) podejmował wówczas bardzo trudne, rzadkie w tamtych czasach tematy związane z psychologią, uzależnieniami oraz obsesją.

Wszystkie te filmy łączył fakt, że były przedstawicielami niezwykle popularnego w latach 40 nurtu filmu noir, który zawsze wabił tajemnicą, zbrodnią, złożonymi postaciami, intrygą i właśnie jakimś ciekawym zwrotem akcji pozwalającym spojrzeć widzowi na film jeszcze z innej perspektywy, odkryć jego bohaterów na nowo. Zawsze była w nich obecna również piękna, ale niebezpieczna kobieta, która niewiele wspólnego miała z byciem niewiniątkiem. To ona zazwyczaj stawała się obiektem obsesji głównego męskiego bohatera, nierzadko prowadząc go do zguby.

Również Anna niczym bohaterka filmu noir żyjąca trochę w naszej rzeczywistości, a trochę własnymi wyobrażeniami prowadzi swoje prywatne śledztwo sprowadzając na siebie gniew i niebezpieczeństwo, ale również ulegając ostatecznie czemuś w rodzaju obsesji.

W końcu jak mawiają ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Filmy, które ogląda symbolizują poniekąd jej przeżycia, pracę w zawodzie psychologa czy skomplikowane relacje z ludźmi. Często zasypia przy włączonym telewizorze, te fragmenty filmów wyzierające z ekranu zdają się kontrolować jej sny, są koszmarem, którego nawet w porze odpoczynku nie jest w stanie się pozbyć, uwolnić od nich myśli. Zwróćcie uwagę na sekwencję gdy z ekranu na Annę gapią się gigantyczne oczy. Jest to surrealistyczna scena z filmu Urzeczona przy której z Hitchcockiem współpracował słynny artysta Salvador Dali. Nasza bohaterka żyje w ciągłym stresie, a mnogość migających nad jej głową obrazów ukazuje gonitwę myśli i brak możliwości ucieczki przed nimi. Wielkie oczy są jak obserwatorzy, którzy stale podglądają Annę.

Kadr z filmu Okno na podwórze

Popularność filmów noir skończyła się mniej więcej pod koniec lat 50. Umownie uważa się, że erę tego typu thrillerów zakończył przełomowy (potwierdzam) film Orsona Wellesa Dotyk zła (1958). Ja uwielbiam oglądać filmy w ten sposób, doszukiwać się smaczków i aluzji (jedną z ciekawostek jest grająca tu Jennifer Jason Leigh, która z Hitchcockiem ma tyle wspólnego, że wystąpiła w młodości w teledysku inspirowanym jego filmem Zawrót głowy o czym pisałam w tekście kilka lat temu). Jestem bardzo ciekawa czy to celowy zabieg twórców.

Oglądając film zwracam również szczególną uwagę na detale, grę świateł, artystyczne zabiegi, światłocień tak przecież charakterystyczny dla filmów noir.

Kobieta w oknie nie jest filmem przełomowym dla gatunku thrillera zwłaszcza przez obecność tzw. traumy z przeszłości, a jednak przykuł moją uwagę na prawie dwie godziny, wcale nie obrał tak łatwej drogi ponieważ ma w sobie kilka zaskakujących momentów, nie ma tu też rażących błędów czy właśnie do bólu głupich bohaterów mających więcej szczęścia niż rozumu.

Zwłaszcza pod koniec film nabiera tempa, obserwujemy przemianę Anny, która wbrew opinii otaczających jej ludzi wcale nie jest taka słaba i odnajduje tę siłę i odwagę w sobie. Morderca zaś jak to często bywa okazuje się być sprytnym manipulatorem, wyrafinowanym kłamcą potrafiącym omamić ofiarę i uśpić jej czujność, nie posiadając przy tym żadnych skrupułów, myśląc zupełnie innymi kategoriami niż zdrowy psychicznie człowiek. To znaczący kontrast pomiędzy antagonistą, a kruchą, zagubioną bohaterką.

Nawiązania do Hitchcocka stanowią walor tej produkcji ponieważ są w pełni świadome i uzasadnione, a film oglądałam z przyjemnością. Kobieta w oknie ma to, co powinien mieć thriller czy kryminał. Ani na chwilę mnie nie znużył, nie zawiódł moich oczekiwań, dał to, czego chciałam a więc trochę dreszczyku, trochę emocji i odrobinę niepokoju. Dlatego ja będę go polecać pomimo niskich ocen i chłodnych opinii recenzentów.

Moja ocena:

Categories: Filmy Premiery Recenzja

4 Comments

Kobieta w oknie – wszystkie lęki Anny Fox

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *