Recenzja drugiej części hitu Disneya.

Uwaga! Możliwe spoilery!

Animacja Kraina lodu (Frozen, 2013) spod szyldu Disneya stała się niekwestionowanym hitem nie tylko wśród najmłodszych, ale również starszych widzów. W miniony weekend miała premierę druga część filmu, na którą udały się całe rodziny z dziećmi w różnym wieku – od przedszkolaków po nastolatków. Sala dosłownie pękała w szwach, a na premierze tłumnie zjawiły się małe dziewczynki w stroju księżniczki Elsy dzierżące w dłoni lalki z podobizną ulubionych bohaterek.

Perypetie osieroconych sióstr, które muszą poradzić sobie z rozmaitymi problemami wróciły na ekrany kin dokładnie po sześciu latach. Oczekiwania były duże jeśli nie powiedzieć ogromne. Chyba żadna inna animacja Disneya nie dokonała tego co Kraina lodu. Nie dość, że wylansowała prawdziwy przebój Mam tę moc, który zna i śpiewa chyba każda dziewczynka, to jeszcze była przełomowa w sposobie prowadzenia narracji, zawierała niejeden zwrot akcji, co nie jest przecież tak oczywiste w opowieści skierowanej do młodszych widzów. Musical stał się ulubionym filmem Disneya ostatnich lat. Po premierze pierwszej części w 2013 roku ruszyła prawdziwa machina – powstały gadżety związane z filmem, podobizny Elsy i Anny wylądowały na szkolnych plecakach, przyborach, garderobie, zabawkach, zrealizowano krótkie metraże Gorączka lodu (2015) oraz Kraina lodu. Przygoda Olafa (2017). Film zarobił już 1 274 219 009 dolarów. A mówimy tu jedynie o samej produkcji bez marketingowej otoczki.

Czy animacja Kraina lodu II udźwignęła ten ciężar i sprostała wysokim oczekiwaniom? Jestem daleka od stwierdzenia, że stworzenie kontynuacji jest jedynie skokiem na kasę i powstała głównie po to, by karuzela kręciła się dalej. Opowieść o Elsie i Annie miała bowiem potencjał. Wielu rzeczy nie udało się wyjaśnić za pierwszym razem, a sama zagadkowa śmierć rodziców naszych bohaterek była wdzięcznym tematem do rozwinięcia. Dlaczego by nie wyjaśnić tajemnicy pochodzenia mocy Elsy?

Fabuła Krainy lodu II skupia się zatem ponownie na życiu obu sióstr. Tym razem ujrzymy nie co więcej fragmentów wyrwanych z ich przeszłości i poznamy więcej szczegółów ich dzieciństwa. Jako dorosła osoba Elsa znów jest wyobcowana i trapiona problemami. Pewnego razu zaczyna słyszeć enigmatyczny śpiew. Tajemnicza syrena nawołuje każdej nocy nie pozwalając królowej spokojnie spać. Kiedy tajemne siły nawiedzają królestwo Arendelle, Elsa i Anna będą musiały wyruszyć w kolejną niebezpieczną przygodę, by ocalić swój lud, poznać prawdę o swoich rodzicach, przodkach i znów przekonać się jak wielka jest siła sióstr. Wspólnie z Olafem, Kristoffem oraz Svenem udadzą się do spowitego gęstą mgłą lasu – Zaklętej Puszczy.

Tym co od razu mogę powiedzieć o najnowszej odsłonie Krainy lodu jest to, że animacja wydaje się być skierowana do trochę starszych dzieci niż przedszkolaki. Film porusza o wiele poważniejsze tematy i najmłodsze kilkuletnie dzieci zwyczajnie nie są w stanie zrozumieć przekazu ani tego, na czym tak naprawdę skupia się fabuła. Dzieci na seansie śmiały się na scenach z ulubionym bałwanem Olafem, ale w trakcie oglądania niejednokrotnie słychać było zniecierpliwione szepty i pytania o powrót do domu. Dzieciaki w tym wieku zwyczajnie nudziły się podczas seansu, a sam film wydawał się być dla nich za długi.

Rzeczywiście, Kraina lodu II dotyka ważnych tematów takich jak radzenie sobie z utratą najbliższych i z tęsknotą z tym związaną. Zawiera w sobie cenną lekcję o tym, że przodkowie nie zawsze postępują właściwie, przeszłości nie da się wymazać kłamstwami lecz warto spojrzeć na nią krytycznie i spróbować naprawić to, co wydaje się być już stracone. Nowa opowieść pozbawiona jest przez to wrażenia, że film mógłby być odpowiedni dla widzów w każdym wieku. Aby czerpać radość i satysfakcję z seansu warto odrzucić to, co pociągało nas w tej pierwszej odsłonie serii. Nie ma tu bowiem już tak dużej dawki humoru, zamiast tego jest nostalgia za tym co było, tajemnica i pewien rodzaj oderwania od tego, co zdarzyło się wcześniej. Kraina lodu II nie stanie się więc takim hitem jak pierwsza część i raczej nie porwie tłumów.

W trakcie seansu odniosłam wrażenie, że jest tu o wiele więcej powagi. W drugiej części zupełnie inne sprawy zaprzątają umysły naszych bohaterów. Nawet Kristoff praktycznie przez cały czas będzie miał w głowie tylko jedną myśl – jak oświadczyć się Annie. To poniekąd sprawia, że wydaje się być mniej interesującą postacią gdyż jego rola sprowadza się głównie do tego, że nie może natrafić na odpowiedni moment, by paść na kolana. Również Anna i Elsa nie wydają się być już podlotkami, a młodymi kobietami, które nabrały więcej powagi i życiowego doświadczenia (choć nie różnią się zbytnio od swoich rówieśniczek grywając wieczorami w kalambury). Po tym co przeżyły ich więź jest nadal bardzo silna, ale w samej animacji potraktowana raczej chłodno i jednowymiarowo. W pewnym momencie widz ma do czynienia z bardzo podobnym motywem – Elsa chce wszystko uczynić sama, by nie narażać Anny, natomiast jej młodsza siostra znów musi ją przekonać, że razem są w stanie przenieść góry, ale osobno nie zdziałają zbyt wiele.

Kraina lodu II zawiera dość ciekawy motyw spotkania pokoleń i odkrywa karty w sprawie historii miłosnej rodziców dziewcząt – króla i królowej. Mimo, że ten wątek zdecydowanie nie gra pierwszych skrzypiec, jest jednym z najciekawszych. Dlatego pozostawia taki niedosyt. Jest tu go mało, o wiele za mało. Zwłaszcza w kontekście wyjątkowego spotkania młodych, dziejów całego królestwa jak i mocy podarowanych ich pierworodnej córce Elsie. Niemal tak samo ukazane są losy mieszkańców Arendelle i  przeszłość dziadka księżniczek, który niegdyś władał całym mocarstwem. Tym wątkom wręcz należałoby się rozwinięcie. Na plus wypada tutaj wprowadzenie jednej nowej postaci – generała Mattiasa, który dodaje do tej opowieści szczyptę humoru, ale staje się również ważną personą głównie na wgląd wydarzeń, których był świadkiem.

Humor. To temat, o którym chciałabym wspomnieć szerzej. Jest go tu z pewnością o wiele mniej. W poprzedniej części rozbawiała chociażby postać Oakena, właściciela  dyskontu i sauny Pod Ciupagami. Tutaj ledwie przemyka przez ekran bez żadnej kwestii. Tę humorystyczną stronę miał zapewne wypełnić ponownie bałwan Olaf – miał ponieważ w moim odczuciu (choć nigdy nie byłam jakąś wielką zwolenniczką tej postaci), tym razem jego obecność uświetnia tak naprawdę jedną śmieszną scenkę, w której opowiada wydarzenia z poprzedniej części. Poza tym bałwan raczej wyrzuca z siebie kolejne filozoficzne przemyślenia np o pamięci wody, śpiewa piosenkę, plecie głupotki i jest pociesznym acz momentami irytującym towarzyszem bohaterów. Nawet smutna scena, która może przypominać odrobinę tę z pierwszej części nie posiada już takiego ładunku emocjonalnego.

Oczko do starszych widzów natomiast puszcza zdecydowanie duet Kristoff i Sven. Głównie dlatego, że twórcy animacji bawią się konwencją lat 80 i kiczowatych teledysków, które w tamtych czasach powstawały. Ich piosenka Którą wybrać z dróg (Lost in the Woods) okraszona jest „videoklipem”, którego nie powstydziłby się żaden ckliwy wokalista ery syntezatorów. Do tego widz natychmiast wychwyci smaczki w postaci nawiązań do Bohemian Rhapsody Queen. Spokojnie można uznać ten fragment za bardziej niż udany. Mnie szczerze rozbawił i zapewnił rozrywkę.

Ścieżka dźwiękowa musi stanowić ważny i nieodłączny element Krainy lodu II ponieważ mamy do czynienia z musicalem. Każdy utwór wprowadza widza w klimat opowieści i głosi to, co aktualnie widzimy na ekranie. Bardzo szkoda tylko, że po pierwszym odsłuchu absolutnie nic nie wpada w ucho na tyle, by móc zanucić chociaż fragment. Próżno tu szukać drugiego Mam tę moc (Let it Go) czy Ulepimy dziś bałwana? (Do You Want to Build a Snowman?) choć producenci starali się jak mogli. W pewnym momencie jesteśmy ponownie świadkami przemiany Elsy i o ile utwór Let it Go stanowił wręcz hymn wyzwolenia bohaterki, o tyle Chcę uwierzyć snom (Into the Unknown) czy Pokaż się (Show Yourself) nie mają już takiej siły przekazu. Jak dla mnie numerem jeden jest jednak piosenka Kristoffa.

Coś jednak sprawiło, że nową Krainę lodu II oglądałam jak zaczarowana starając się nie przegapić ani sekundy. To sama animacja. W moim odczuciu o wiele lepsza technicznie niż pierwsza część filmu. Między dwiema premierami minęło już sześć lat i zapewne w tym czasie specjaliści w swojej dziedzinie są w stanie stworzyć jeszcze większe cuda. Wizualna wirtuozeria, mnogość barw, faktur i kolorów były w stanie sprawić, że nie mogłam oderwać od ekranu wzroku. W trakcie przemiany Elsy, a co za tym idzie także przywdziania przez nią nowej, białej sukni obudziła się we mnie ta mała dziewczynka, która cieszy się lodowym, mroźnym przestawieniem z ładnymi księżniczkami. Absolutnie największe brawa powinni zebrać ci, którzy pracowali nad wyglądem animacji. Kraina lodu II to uczta dla naszych oczu. Nawet stroje i ich detale zdają się być totalnie realistyczne i wręcz idealnie przylegające do ciała.

To jak prezentuje się woda, śnieg czy nawet magiczny rumak wyłaniający się z morza nie jest nawet do opisania słowami. Takie cudeńka warto obejrzeć w kinie na dużym ekranie. Wciąż jest to przede wszystkim piękna animacja, którą warto oglądać zwłaszcza w tym przedświątecznym okresie gdyż posiada swój niepowtarzalny, zimowy klimat, idealnie współgrający z aurą za oknem.

Choć najnowsza propozycja Disneya sięga po wiele nowych rozwiązań fabularnych, koniec odebrał mu tę tajemnicę, która mogła stanowić najciekawszą jej część. Niestety próżno szukać zwrotów akcji (takich jak ten z Hansem, czy pocałunkiem miłości), nie ma tu też żadnego, godnego uwagi antagonisty z prawdziwego zdarzenia, który mógłby wprowadzić choć odrobinę zamętu i nadać historii innych rysów. Zakończenie jest dość mocno wygładzone i stoi w kontrze do tego, czego oczekiwałam po poznaniu historii przodków dziewcząt. Nawet jeśli wciąż jest to bajka dla dzieci bardzo szkoda, że nie zdecydowano się jednak na bardziej dramatyczny koniec dla Arendelle i nie dano szansy stworzyć nowego, być może ciekawszego miejsca do życia dla społeczności tego królestwa.

Kraina lodu II nie jest słabym filmem, ale też nie bardzo dobrym. Zabrakło głębi w relacjach Elsy i Anny, choć każda odnalazła swoje miejsce i wydaje się być usatysfakcjonowana drogą, którą podążyła. Jestem również odrobinę rozczarowana poprowadzeniem postaci Kristoffa. Jego rola została raczej zmarginalizowana. Mamy zdecydowanie szczęśliwe zakończenie, które nadeszło bardziej spodziewanie i mniej dramatycznie niż to, którego uświadczyliśmy w pierwszej odsłonie. Film z całą pewnością nadrabia od strony technicznej i jest godny polecenia tym widzom, którzy cenią sobie wizualne aspekty animacji. Mimo kilku niedostatków fabularnych wysnuwam wniosek, że i tak nie będzie nam dane ujrzeć w kinie w 2019 roku niczego piękniejszego.

Moja ocena (z sercem dla strony wizualnej animacji):

Categories: Animacje Filmy Recenzja

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *