Uwaga! Spoilery!
O serialu Ku jezioru (2019, z ros. Эпидемия czyli Epidemia), dowiedziałam się przypadkiem jakiś tydzień temu przeglądając internet. Zaintrygowało mnie to, że nie jest to kolejna amerykańska produkcja, a serial rosyjski. Niezwykle miłym zaskoczeniem okazują się często filmy i seriale mniej znane, a pochodzące na przykład od naszych wschodnich sąsiadów. Zwłaszcza rosyjskie kino mimo, że w Polsce ma z pewnością grono zwolenników, nie jest u nas tak popularne jak zachodnie, a produkcje dystrybuowane w naszym kraju i grane w kinach można policzyć na palcach u jednej ręki (Niemiłość, Lewiatan, czy Ładunek 200).
Tym bardziej cieszy fakt, że Ku jezioru jest serialem dostępnym na platformie Netflix. 8-odcinkowy I sezon serialu powstał w oparciu o wydarzenia z książki Pandemia autorstwa Jany Wagner wydanej w 2011 roku. Początkowo seria w reżyserii Pavla Kostomarova emitowana była w Rosji na rodzimej platformie Premier. Co ciekawe Rosjanie przyjęli go raczej chłodno, nie zyskał popularności, a twórcy zdecydowali się nie tworzyć kolejnego sezonu zniechęceni porażką. I wtedy w 2020 roku na jesieni Netflix dodał rosyjską produkcję do swojej biblioteki zamieszczając oczywiście dopisek A Netflix Original Series na początku każdego odcinka. Wykorzystano tym samym ironicznie popularność tematu zarazy w obliczu światowej pandemii koronawirusa. W tym roku jeszcze chętniej sięgamy po kino postapokaliptyczne (o tym pisałam już w poprzednim wpisie).
Tak jak przewidywano Ku jezioru stał się prawdziwym hitem i od razu wskoczył do pierwszej dziesiątki najpopularniejszych produkcji na platformie. Widzowie z całego świata nie szczędzą pochwał nazywając serial oryginalnym i niesztampowym. Z pewnością twórcom współpraca z amerykańskim gigantem wyszła na dobre, o serialu jest teraz głośno.
Przywykliśmy już do hollywoodzkich produkcji spod gatunku postapo i fantasy, a mnie za każdym razem trapi pytanie czy dałoby się to zrobić jeszcze inaczej omijając tak często powtarzane schematy? Odpowiedź znalazłam właśnie w tej niepozornej rosyjskiej produkcji. Ponieważ nigdy dotąd nie widziałam na ekranie tak ludzkiego oblicza epidemii pożerającej tysiące ludzkich żyć.
Epidemię obserwujemy z perspektywy mieszkańców Moskwy. W stolicy współczesnej Rosji ma miejsce seria budzących niepokój zachorowań. Chorych dławi duszący kaszel z krwią, oczy stają się blade, a białka czerwone, na skutek czego tracą wzrok. Ludzie umierają w męczarniach po kilku dniach. Ataki nieznanej choroby przybierają na sile. Już po chwili wirus obecny jest w szkołach, miejscach pracy i na ulicach.
Akcja dzieje się niezwykle szybko, a epidemia pustoszy Moskwę i burzy dotychczasowe zwyczajne życie jej mieszkańców. Zabieg przyspieszenia kolejnych zdarzeń jest tu więc jak najbardziej zrozumiały. W ośmiu odcinkach twórcy mając do dyspozycji jedynie sezon robią wszystko, by właściwa akcja skupiała się na bohaterach i ich relacjach w rozpaczliwej walce o przetrwanie. Moskwa decyzją rządu zostaje odcięta od reszty świata, mieszkańców pilnuje wojsko, do stolicy przepuszczany jest tylko transport dostarczający żywność. Już wkrótce nasi bohaterowie zderzą się z brutalną rzeczywistością – mogą już liczyć tylko na siebie, a już za chwilę porzucą cały swój dobytek w poszukiwaniu azylu. Bardzo szybko w mieście pojawiają się przestępcze szajki najemników, wyjętych spod prawa oprychów plądrujących domy, mordujących ich właścicieli chorych lub zdrowych, gwałcących kobiety i dopuszczających się prawdziwych okropności jakie znamy z wojennych kart historii.
Serial nie zrobiłby takiego wrażenia gdyby nie jego główni bohaterowie, interesujący pod wieloma względami i niedzielący się na antagonistów i „tych dobrych”. Tu każdy ma jakąś historię i swoje grzechy, które prędzej czy później wyjdą na jaw. Siergiej (Kirill Käro) uwikłał się w niezwykle trudną relację z dwiema kobietami. Jakiś czas temu opuścił Irę (Maryana Spivak) i syna Antoszę dla innej kobiety. Jego nowa miłość terapeutka Anya (Viktoriya Isakova) jest matką pełnoletniego Miszy (Eldar Kalimulin). Konflikt dwóch kobiet stanie się jednym z ważniejszych wątków całej opowieści. Bowiem porywcza Irina zrobi wszystko, by dopiec obecnej partnerce byłego męża nawet jeśli będzie to wymagało wykorzystania syna w brudnej grze dorosłych ludzi. Jest jak koktajl Mołotowa rzucony w sam środek wzburzonych relacji międzyludzkich. Jeśli ktoś myśli, że można urazić jedynie męskie ego tkwi w głębokim błędzie.
Dawno niewidziany ojciec Serioży Boris (Yuriy Kuznetsov) zjawia się nagle po 30 latach u syna i wskazuje bezpieczną przystań, do której muszą dotrzeć jeśli chcą przeżyć. Mają około 1000 km drogi do krainy Karelia otoczonej jeziorami, leżącej u podnóża zaśnieżonej Finlandii. Tam czeka wrak okrętu na odludziu przystosowany do zamieszkania i jedyna szansa na względnie spokojne życie.
Nieoczekiwanie dla nich w podróży już niedługo będzie im towarzyszył sąsiad, buc opowiadający sprośne dowcipy, bogacz Leon (w tej roli wspaniały Aleksandr Robak), którego dorastająca i sprawiająca problemy córka Polina (Viktoriya Agalakova) właśnie wychodzi z odwyku, a znacznie od niego młodsza rozkapryszona narzeczona Marina (Natalya Zemtsova) jest w zaawansowanej ciąży. Losy dwóch rodzin na stałe splotą się na skutek tragicznych wydarzeń mających miejsce w willi Leona. Od teraz chcąc nie chcąc nasi bohaterowie będą sobie towarzyszyć, a na próbę zostanie wystawione ich człowieczeństwo. Po raz kolejny okazuje się, że nawet w obliczu szalejącej zarazy to człowiek jest zdolny do największych podłości gdy stawką jest życie własne i rodziny oraz przetrwanie. Wszystko to w otoczeniu bezkresnych lasów, plączących się dróg zasypanych śniegiem w mroźnej i niebezpiecznej Rosji.
Siłą Ku jezioru są niezwykle dobrze napisane postaci i zgrabne dialogi. Płeć nie ma tu większego znaczenia. Zarówno kobiety jak i mężczyźni to silne jednostki wnoszące sporo do fabuły. Z niezwykłym zaangażowaniem widz obserwuje kolejne poczynania Leona, który okazuje się być kochającym ojcem, pogubionym człowiekiem mającym w sobie wiele siły i woli przetrwania. Jego córka Polina również przechodzi znaczną metamorfozę w czym pomaga jej relacja z rówieśnikiem Miszą. Dziewczyna na początku traktuje chorego na zespół Aspergera chłopaka jak kolejną zabawkę prowokując go i uwodząc przy każdej możliwej okazji, lecz i ona w miarę czasu dostrzeże w nim coś więcej. Romans tych dwojga jest więc jedynie kwestią czasu.
Zmiana otoczenia jest zaakcentowana już w momencie opuszczenia przez bohaterów domów – nowoczesnych, przestronnych mieszkań, które standardem nie odbiegają od tych, które oglądać możemy w serialach poświęconych życiu nowobogackim rodzinom z Warszawy. Jednak żadne bogactwa, najlepsze auta i drogie ubrania nie znaczą nic gdy całe dotychczasowe życie Serioży i jego towarzyszy burzy się jak domek z kart, a sytuacja zmusza ich do ucieczki i przebywania w surowych warunkach do których nieprzywykli (przypadek Mariny, która znalazła bogatego kochanka i została jego utrzymanką pławiąc się w luksusach).
Serial Ku jezioru nie sili się na bycie produkcją nastawioną na efekty specjalne i przerysowane CGI. Jest zrealizowany poprawnie i bez większych sztuczek wizualnych. Choć zdarzają się tutaj sceny w slow motion, a montażyści niekiedy potrafią zaskoczyć nietuzinkową pracą kamery, twórcy skupiają się przede wszystkim na historii i proponują proste kadry. Nie oznacza to wcale, że nudne. Niesamowite wrażenie robią bezkresne lasy w Rosji, śnieżna biel nierzadko kontrastuje z brudem i szkarłatnym odcieniem krwi, atmosfera momentami jest tu tak gęsta, że można by ją kroić nożem. Napięcie potęguje dodatkowo kolor zielony. Zielone światło niczym w późniejszych filmach Hitchocka nie zwiastuje nic dobrego i przypomina nam, że na każdym kroku czyha śmiertelne niebezpieczeństwo.
Nie bez znaczenia jest też świetnie dobrana muzyka z motywem przewodnim na czele będącym wariacją na temat utworu Time z Incepcji autorstwa Hansa Zimmera. Rosyjska muzyka The Mares Of Total Abandon Aquarium i Borisa Grebenchikova przeplatana z mocniejszym gitarowym graniem The Black Angels (You on the Run) powoduje ciarki na plecach, a poszczególnym serialowym scenom pozwala lepiej wybrzmieć, a w przypadku tego pierwszego zaznajomić widza z rosyjskim folklorem i tamtejszymi zwyczajami.
Ku jezioru ukazuje nie tylko relacje między naszymi dziewięcioma bohaterami lecz konfrontuje się na swój sposób ze stereotypami krążącymi na temat Rosjan. Widz podejrzy życie lokalnej wiejskiej społeczności, ludzi prostych często zniewolonych nałogiem alkoholowym, teraz pogrążonych w beznadziei i biedzie. Także oni będą zmagać się z szalejącą zagładą na swój sposób, mobilizując wysiłki w konfrontacji z coraz śmielej poczynającymi jednostkami sił militarnych. Gdy na ich ulicach zapanuje bezprawie i chaos postanowią wziąć sprawy w swoje ręce. Dlatego tak chwyta za gardło scena gdy zwykli, upodleni przez wroga ludzie uzbrojeni w co tylko się da, z bijącym mocno sercem idą przez zaśnieżony las śpiewając na cały głos Позови, меня, тихо по имени (Pozovi menya ticho po imieni, tłum. Zawołaj mnie cicho po imieniu). Jesteśmy świadkami małej, ale jakże istotnej rewolucji.
Mimo tak wielu krzywd wyrządzonych przez oprawców nadzieja i wiara w drugiego człowieka nie znika. Serial wyraźnie kreśli obraz ludzi niepozbawionych wad, często interesownych i egoistycznych lecz głęboko w sercu dobrych i uczynnych, a przede wszystkich wrażliwych na zło i sprzeciwiających się mu. Z tej opowieści płynie więc ważne przesłanie. W parze z dobrocią obok człowieka kroczy Bóg. Gdyby się przyjrzeć religia jest niezwykle ważnym punktem rosyjskiej produkcji gdyż w przeciwieństwie do wielu filmów i seriali o apokalipsie stawia Boga w życiu człowieka czyniąc go ważnym, nie zaś upatruje w Nim sprawcę wszystkich nieszczęść (Sergiej zakłócający modlitwę ojca, napotkanie sędziwego popa, prośba o modlitwę dla samotnego chorego człowieka w obliczu śmierci, pochówek w prawosławnym obrządku). Kiedy świat wyraźnie odwraca się od Boga, paradoksalnie w tym serialu mamy ukazaną wizję człowieka miłosiernego stworzonego na boskie podobieństwo i powracającego do chrześcijańskich korzeni.
Wszyscy potrzebują miłości i bliskości drugiego człowieka. Kiedy bohaterowie wędrują przez śnieżne bezdroża wpadają na siebie nawet przypadkiem, osamotnieni, tracący niekiedy całe rodziny łakną wspólnych chwil, kogoś kto będzie przy nich i wesprze choć dobrym słowem, zostanie na noc, pocieszy. Niezwykle silny ładunek emocjonalny niesie ze sobą w tym kontekście scena w opustoszałym barze, do którego dociera lekarz Pavel (Aleksandr Yatsenko) ze swoim kompanem.
Gdyby nie wspaniali aktorzy nie udałoby się osiągnąć tak złożonego efektu i scen pełnych napięcia. Ich prawdziwe twarze wyrażają prawdziwe emocje. Nie czujemy że oglądamy aktorów w swoich rolach, ale ludzi nam podobnych rzuconych w sam środek śnieżnej zamieci, zdanych wyłącznie na siebie i kaprysy natury. Maryana Spivak dała się już wcześniej poznać polskim widzom w roli nieodpowiedzialnej matki w filmie Niemiłość Zwiagnicewa. Wraz z Kirillem Käro aktorem urodzonym na terenie dzisiejszej Estonii, Aleksandrem Robakiem, Viktoriyą Isakovą i Eldarem Kalimulinem stanowi najjaśniejszy aktorski punkt produkcji.
Serial Ku jezioru nie jest kolejnym tasiemcem o zagładzie ludzkości. To najbardziej ludzkie oblicze epidemii jakie dane było mi ujrzeć na ekranie. Każdy z nas mógłby utożsamić się z bohaterami i zadać sobie pytanie do czego my moglibyśmy się posunąć gdyby na szali stało nasze życie i dalszy byt rodziny? Czy dopuścilibyśmy się kradzieży, nierządu, morderstwa? Serial nie ułatwia nam odpowiedzi na te i inne pytania kreśląc niezwykle skomplikowany portret człowieka nieustannie poddając go próbie, bezlitośnie zsyłając nań kolejne nieszczęścia.
Dla mnie nawet z tym urwanym końcem, swoistym cliff-hangerem Ku jezioru jest w pełni kompletną i zakończoną opowieścią zostawiając jeszcze trochę miejsca na niedomówienie i powodując u widza konsternację. Czasem jest to lepsze rozwiązanie niż dalsze rozwijanie historii i gubienie się w kolejnych wątkach. Już inny europejski serial Dark w ostatnim trzecim sezonie wyraźnie nie udźwignął brzemienia popularności i obniżył loty. Mam więc nadzieję, że drugi sezon rosyjskiej produkcji już nie powstanie. Koniec pozostawił przyjemne uczucie niedosytu, a sam serial pozostanie jeszcze na długo w pamięci.
Moja ocena:

2 komentarze
Nie wiem, czy to taki rewelacyjny serial…bardzo długo nic się tam nie działo. Wiele odcinków poziom kotleta. Osobiście nie odczułem żadnego napięcia. W tle wódka parę razy żałosne, że nawet w serialach Rosjanie przedstawiają swój poziom mentalny.
Kompletnie tego tak nie odebrałam, gusta są różne. Dzięki za chęć podzielenia się swoją opinią. Wszelkie komentarze zawsze mile widziane.