Recenzja serialu z Amy Adams.

Uwaga! Dużo spoilerów!

Co jakiś czas na światło dzienne wychodzą nowe miniseriale, które z założenia mają zachwycić widza i zdobyć dużą oglądalność oraz zapewnić rozrywkę przez 6-8 odcinków czyli nie za długo,by widz nie zdążył się zmęczyć dłużyznami. Serial Ostre przedmioty (Sharp Objects) mający premierę 8 lipca tego roku został stworzony przy współpracy z HBO i wyświetlany był na antenie do końca sierpnia. Produkcja przyciągała uwagę angażując do głównej roli hollywoodzką gwiazdę Amy Adams. Na ekranie podziwiać możemy również inną uznaną aktorkę Patricię Clarkson. Te dwa nazwiska rozpalały ciekawość i dawały nadzieję na wspaniałe widowisko. Co do samej fabuły jest to ekranizacja książki pod tym samym tytułem autorstwa amerykańskiej pisarki Gillian Flynn. Fani powieści mogli więc zacierać ręce i raz jeszcze zanurzyć się w tajemniczy klimat miasteczka Wind Gap oglądając tym razem losy bohaterów na ekranie.

Pierwszy epizod tej ośmioodcinkowej produkcji ukazuje nam Camille Preaker – dziennikarkę, która zostaje oddelegowana przez swojego szefa do zbadania sprawy zaginięcia dwóch dziewczynek i zagadkowej śmierci jednej z z nich. Sprawa miała miejsce w rodzinnym miasteczku kobiety. Camille uciekła z Wind Gap i nie ulega wątpliwości to, że nie chce tam wracać targana smutnymi wspomnieniami z przeszłości. Poza tym nie utrzymuje dobrych stosunków z matką Adorą (Patricia Clarkson), przyrodnią siostrą Ammą (Eliza Scanlen) i mężem matki Alanem (Henry Czerny). Rodzinny dom Camille to ogromna posiadłość urządzona w starym wiktoriańskim stylu, z wieloma kosztownymi antykami, tapetą z ręcznie malowanego jedwabiu czy posadzką z kości słoniowej (pozostawioną po praprababce). W domu rozbrzmiewa muzyka. Alan jawi się nam jako koneser muzyki właśnie, choć na mój gust głośne dźwięki nie pojawiają się w tym domu przypadkowo.

Twórcy serialu już na początku zbyt dosadnie ukazują złowieszcze otoczenie głównej bohaterki. Widz od razu spostrzega, że z domem Camille coś jest nie tak. Niemal spowity szmaragdową mgłą znajdujący się za wielką bramą z dala od miasta dworek, kryje z pewnością niejedną tajemnicę. Białej rodzinie służy czarnoskóra Gayla (chyba jedyna pogodna osoba w tym miejscu). Dialogi bohaterów brzmią nienaturalnie i nie jest trudno domyślić się, że ta osobliwa familia skrywa sekret.

Już w drugim odcinku nasza uwaga skierowana jest na pewne osoby i mamy niemal całkowitą pewność, kto stoi za morderstwami w Wind Gap. I nie pomogą tu celowe zabiegi reżysera rzucającego cień podejrzenia to tu to tam, by nas zmylić (ojciec oraz brat ofiar). Oczywiście sama Camille już wkrótce pozna też inne osoby, które będą zaangażowane w sprawę brutalnych morderstw (oprawca wyrywa swoim ofiarom zęby). Będzie to detektyw Richard z Kansas City (Chris Messina) oraz komendant miejscowego komisariatu Vickery (Matt Craven).

Samo miasteczko i jego społeczność są przejaskrawione. Nie dbam o to, że serial powstał na podstawie książki. Otrzymałam format telewizyjny i to jego chcę ocenić. Piszę więc tylko o tym, co widoczne jest gołym okiem. Doprawdy nie ma tu ani jednej, szczerej i pozytywnej postaci. Nastolatki to banda lafirynd-narkomanek prowadzących podwójne życie i pomykających na wrotkach po zmroku gdy wokół giną ich rówieśniczki, a w okolicy nie jest już bezpiecznie. W dodatku pretensjonalne i wyrachowane (przykład dziewczyny Johna – Ashley). Dorośli zaś to alkoholicy. Zdaję sobie sprawę, że małe miasteczko może być nudne i mieć niewiele do zaoferowania, ale pracuje tam chyba tylko sklepikarz i barman. No i pracownicy ogromnej ubojni świń zarządzanej przez Adorę. Wszyscy od rana do wieczora przesiadują w barze lub w domu i wlewają w siebie nieskończone ilości alkoholu.

Kolejnym zgrzytem jest więc także pijaństwo głównych bohaterów aż do przesady. Piją zawsze i wszędzie. Camille nic nie je, ale już na śniadanie rozcieńcza wódkę Absolut z wodą Evian, a w torebce przechowuje na zapas mini buteleczki wódki. W dodatku jest w stanie prowadzić samochód, rozwiązywać zagadkę kryminalną i bez problemu zaparkować auto pod domem. W miejscu pracy piją także komendant Vickery i detektyw. Gdy przybysz wędruje po lesie z naszą rudowłosą Camille, wyciąga butelkę whisky i piją razem bursztynowy trunek. W dodatku on też prowadzi na służbie samochód. Te wszystkie czynniki wpływają na to, że widz ironicznie się uśmiecha. Przy takim trybie życia krucha i delikatna Camille musi mieć już nieźle zniszczoną wątrobę i oddech żula spod monopolowego.

Jej matka Adora także od południa do wieczora snuje się po rezydencji w szlafroku a’la biała dama z kieliszkiem w dłoni, sąsiadka Jackie (Elizabeth Perkins) częstuje ochotniczą grupę poszukiwawczą herbatką z prądem, a w drodze na babskie spotkanie z koleżankami ze szkoły dziennikarka pije bourbon. Oczywiście nie krzywi się przy tym ani razu. Normalka. W barze kobiety także walą wódę zamawiając podwójnego i wychylając jednym haustem. Co tam kolorowe, owocowe drinki z palemką. Najlepiej dawać w palnik i zbierać jeszcze przy tym pochwały i komplementy od płci męskiej. A to wszystko bez popitki. Przecież trzeba dotrzymać facetom kroku i zademonstrować swoją siłę i niezależność.

W końcówce pierwszego odcinka dowiadujemy się co takiego skrywa Camille pod workowatymi swetrami i ciemnymi spodniami. Tytułowe Ostre przedmioty nabierają więc właściwego, dosłownego znaczenia. Odtąd wraz z bohaterką będziemy wypatrywać igieł i szpilek i spędzać wraz z nią długie minuty w samochodzie gdzie razem ulegniemy czemuś w rodzaju transu słuchając przy tym klasycznego rocka i bluesa. Nie ulega wątpliwości, że kobieta nie miała łatwego dzieciństwa. Widz jednak może by odrobinę przytłoczony tak dużą ilością migawek ze wspomnień bohaterki. Wspomnień trudnego okresu dojrzewania, buntu, toksycznych relacji z matką, wychowaniem bez ojca, wreszcie tajemniczych wydarzeń ze starej budy postawionej w lesie. Możemy się tylko domyślać co się tam wydarzyło bo serial nie mówi nic wprost. Tajemnica stanowiłaby niewątpliwie siłę napędową serialu gdyby nie to, że kolejne wspomnienia migają z prędkością stroboskopu w nocnym klubie i po jakimś czasie czuć już tylko znużenie i przesyt.

Dobry wpływ na Camille zdaje się mieć jedynie szef gazety, w której ona pracuje – Frank Curry. On i jego małżonka Eileen dają kobiecie coś, czego próżno szukać u własnej rodziny – szczere wsparcie i zainteresowanie problemami.Wszystko dookoła mówi nam o tym, że ta para wie o wiele więcej niż mogłoby się zdawać na pierwszy rzut oka.

Moim zarzutem do twórców serialu jest niekonsekwencja w budowaniu napięcia i przedstawianiu kolejnych wydarzeń. Czy tylko ja uważam, że wiele rozmów i scen nie wprowadza absolutnie nic, a jedynie zabiera nam cenny czas? To głównie z winy nieudolnie poprowadzonych wątków widz dostaje tak koszmarne, niespójne i wykastrowane zakończenie całej historii. Może gdybyśmy przez trzy odcinki nie byli karmieni widokiem Camille wgapiającej się w punkt, jeżdżącej po Wind Gap swoim oldschoolowym samochodem i nie przesiadywalibyśmy z nią w barze przy kolejnych shotach, dowiedzielibyśmy się nie co więcej o niej samej i motywie makabrycznych zbrodni.

Niestety czasu zabrakło i widać to w ostatnich dwóch odcinkach. Twórcy Ostrych przedmiotów zorientowali się zbyt późno i postanowili wyjaśnić zagadkę rezygnując z napięcia czy też aury tajemniczości spowijającej wcześniej dom Camille Preaker. Wszystko dzieje się szybko. Za szybko, bym mogła poczuć dramat postaci, współczuć im czy zastanowić się jakie są motywy ich postępowania. Jesteśmy więc świadkami szybkiej akcji policji i Curry’ego, który zjawia się niespodziewanie na czas niczym Anioł Stróż, aresztowanie winnej, uratowanie głównej bohaterki i jej siostry i wspólne sielankowe życie w St. Louis. I jakim cudem Alan nie został oskarżony za współudział tylko żył w spokoju jak gdyby nic? To, co najważniejsze Jean-Marc Vallée (reżyser) upchnął między…napisami końcowymi, a więc w momencie kiedy większość ludzi po seansie po prostu wyłącza swój odbiornik. Pal licho, że między napisami. Są to jedynie kilkusekundowe (znowu) migawki. Nic dziwnego, że koncertowo popsute zakończenie zostawia taki niedosyt (w książce sprawa doprowadzona zostaje do samego końca).

Według mnie Amy Adams została w serialu przyćmiona przez Elizę Scanlen. Młoda aktorka, która zadebiutowała rolą Ammy ma diaboliczne spojrzenie i jednocześnie dziewczęcy, niewinny urok. Przekonała mnie swoją rolą – to niewiniątko tak naprawdę skrywa swoją drugą, złą twarz. W serialu widzimy to dobitnie. Matka niemal zatrzymała w rozwoju swoją córkę odziewając ją w rozkoszne, słodkie sukienki jak dla małej dziewczynki, czesząc włosy i wplatając w nie ogromną kokardę. Pozwala też nastolatce bawić się makietą domu dopracowaną do najmniejszego szczegółu i odwzorowującą w pełni nie tylko rozkład pomieszczeń, ale i kolor ścian czy posadzki w salonie. Niestety może właśnie z uwagi na złożoność osobowości tej bohaterki i dziwną relację ze starszą siostrą tu również od samego początku czujemy, że Amma może mieć coś wspólnego ze zbrodnią, a mały zabawkowy domek skrywa jeszcze mniejszy choć makabryczny sekret. Utwierdza w tym przekonaniu jej fascynacja Persefoną, królową podziemi i tą, która wymierza kary u boku Hadesa.

Serial Ostre przedmioty nie jest bardzo zły, ale brakuje w nim spójności i elementu zaskoczenia, którego tak potrzeba w produkcjach spod gatunku thrillera. Zarzuty można oczywiście kierować nie tyle w stronę twórców serialu, co do autorki książki, która opisała tę historię i nadała cechy charakteru swoim bohaterom. Nie jestem przekonana czy ten materiał był godny ekranizacji. Odnoszę wrażenie, że to historia jakich wiele i trudno się nie zgodzić, że Ostre przedmioty zachwycą głównie część widowni, dla której zakończenie było „zaskakujące i mocne”. Naprawdę już dawno żaden serial tak mnie nie rozczarował zarówno rozwiązaniem zagadki jak i rysem psychologicznym głównej postaci. Hasło „serial roku” pojawia się tu zdecydowanie zbyt wcześnie i na wyrost.

Twórcy zasługują jednak na uznanie na wgląd wspaniałej ścieżki dźwiękowej (dźwięk w serialu jest pieczołowicie dopracowany, polecam oglądać go z dobrymi głośnikami). Usłyszymy tu m.in. Black Screen LCD Soundsystem, It Ain’t Me, Babe Boba Dylana, Riders on the Storm The Doors czy I Can’t Quit You Baby Led Zeppelin. Duży plus za utwór 2Paca Dear Mama, który został idealnie wpasowany w scenę z matką i córkami.

Jestem pewna, że wśród ochów i achów moja kąśliwa recenzja trochę namiesza, ale doprawdy serial Ostre przedmioty nie ma tego czegoś, co cenię w produkcjach spod gatunku. Nie przekonuje mnie ani duszny, ciężki klimat Wind Gap, ani bohaterowie, ani cała ta misternie upleciona historia. Miała szokować, ale jedyne co zrobiła to wywołała wzruszenie ramionami i reakcję w stylu „tak czułam”. Serial nie został w moich myślach, nie zastanawiam się nad jego zakończeniem, nie analizuję motywu zbrodni. Dobry serial pozostawia widza z kołaczącym znakiem zapytania w głowie, z chęcią dyskusji czy zgłębienia tematu i tego mi tutaj zdecydowanie zabrakło. A teraz czekamy na deszcz nagród na gali Emmy 2019. Czy słusznie? Ocenę pozostawiam Wam.

Moja ocena: 5,5

Categories: Recenzja Seriale

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *