Omówienie 4 odcinka 8 sezonu „Gry o tron”

Uwaga! Dużo spoilerów!

Temat Gry o tron nie schodzi z for i trudno się dziwić bo do samego końca zostały jedynie dwa odcinki. Jeżeli także pozostałe będą trwać 1,5 godziny oznacza to, że czeka nas jeszcze trzygodzinny seans. Za nami odcinek nr 4, który choć trudno w to uwierzyć jeszcze bardziej podzielił widzów niż poprzedni. A że nudny, a że beznadziejny, a że najgorszy w historii serialu i nielogiczny – to tylko niektóre opinie. Spróbujmy się więc przyjrzeć temu, co ważnego wydarzyło się w ostatnim odcinku. Według mnie jego pierwsza połowa jest bardzo dobra, a druga część niestety o wiele słabsza i tutaj faktycznie coś poszło nie tak (zaraz do tego dojdę). Cały internet huczy o kubku Starbucksa w kilkusekundowym ujęciu, pozwólcie jednak, że skupię się na kluczowych wydarzeniach.

Niesamowitą frajdę sprawia mi wyszukiwanie smaczków w czołówce Gry o tron bo jak można zauważyć, jest ona od pierwszego odcinka 8 sezonu modyfikowana tak, aby wygląd miejsca akcji odpowiadał temu, co się w nim wydarzyło. Już od początku wita nas smutny obrazek – mnóstwo stosów z ciałami poległych w bitwie, a także rozległe zniszczenia w samym Winterfell.

Ostatnie pożegnanie i uczta

Od tego musiał się rozpocząć odcinek. Wielki ogień zapłonął w Winterfell po tym jak ciała wojowników (w tym Theona, Jorah i Eda) zostają spalone. To ostatnie pożegnanie i oddanie szacunku poległym. Nie wiemy ile dokładnie czasu mija w serialu, ale już w następnej sekwencji trwa w najlepsze huczna biesiada. I trudno się dziwić, zmarłych już nie ma, a żywi mogą wreszcie odetchnąć z ulgą i triumfować. W końcu odnieśli wielkie zwycięstwo w walce z siłami Nocnego Króla. Czas przestać się smucić. Leją się więc hektolitry alkoholu, nie milkną również śpiewy i śmiechy.

Arya wyrasta oczywiście na bohaterkę Winterfell, ale gratulacje odbiera także Jon Snow w żartach nazwany królem (co powoduje uniesienie brwi przeczulonej na tym punkcie Smoczej Królowej). Nawet Gendry zostaje mianowany przez Daenerys lordem Końca Burzy i przestaje być oficjalnie bękartem nosząc nazwisko Baratheon. Inna sprawa, że Dany zrobiła to z jednego powodu – by w razie potrzeby nazbierać sobie lordów, którzy ją wesprą gdy obejmie Żelazny Tron. Nie doszukujmy się tutaj szlachetnych pobudek to była zwykła popisówa.

Samemu Gendry’emu musi to dodawać skrzydeł bo pędzi do wielkiej nieobecnej tego wieczoru – Aryi, wyznaje jej miłość i prosi o rękę. Na całe szczęście zostaje odrzucony choć obdarzony również namiętnym pocałunkiem. Wiecie o co mi chodzi. To nie jest zwykła dziewczyna. Nie po to przeszła tyle w życiu by zostać Lady i grzać tyłek obok męża w zamku. To fantastycznie napisana postać – dzika dusza pragnąca przygód, walk, wyzwań i zemsty na Cersei. Jej miejsce jest zupełnie gdzie indziej.

Jaime i Brienne konsumują związek…

Co do tego segmentu odcinka mam mieszane uczucia. Z jednej strony to się musiało stać, a z drugiej czułam się trochę jakbym oglądała American Pie lub inny głupawy film dla nastolatków o zaliczaniu. Tormund musiał pocieszyć się aż dwiema panienkami kiedy w końcu dociera do niego, że Brienne nie jest nim zainteresowana. Brienne gra w coś w rodzaju alkochińczyka z braćmi Lannister i nagle pada stwierdzenie Tyriona, że jest dziewicą. Ciężko przyznać się do tego nawet w świecie Gry o tron więc urażona wstaje i odchodzi. Za nią podąża Jaime i tutaj się zaczyna. Na swój sposób urocze jest to jak nieporadnie zachowuje się mężczyzna. Trochę tu gorąco więc zdejmę koszulę, jakoś tu duszno i tak dalej. W końcu Brienne rusza mu na ratunek gdy z tej całej nieporadności facet nie jest w stanie nawet sam zdjąć koszuli. Staje się, lądują w łożu uprawiając miłość przy blasku kominka. Romantycznie.

…a Bronn wpada do braci z kuszą

Świetna scena. Bez zbędnych ceregieli Bronn wpada do Winterfell mówi o co chodzi po czym odjeżdża. Kwintesencja tej postaci. Zawsze krótko i na temat nie bacząc na sentymenty. Duch Gry o tron z pierwszych sezonów powrócił. Po tym co przeżył wraz z Jaimiem trudno byłoby oczekiwać, że odda strzał z tej kuszy, ale przecież to Bronn! Nigdy nie wiadomo co mu strzeli do łba. Teraz na przykład wymierza Tyrionowi cios w nos. Wie, że obecna królowa może za chwilę stracić życie i kibicuje Daenerys. Mówi Lannisterom, że Cersei obiecała mu Riverrun za pozbycie się ich. Tym razem to karzeł przypomina mu o ich umowie – nieważne ile da za jego śmierć Cersei, on podwoi ofertę. A co jest lepsze od Riverrun? Wysogród. I to właśnie proponuje Bronnowi Tyrion w asyście protestów Jaimego. To i tytuł lorda Reach. Umowa stoi, pozostało tylko nie dać się zabić na wojnie.

Kolejne pożegnania

W tym odcinku uściskom nie było końca tak więc chyba mamy do czynienia z ostatecznym pożegnaniem niektórych bohaterów. Jon zorientował się i jest w wielkim szoku, że Goździk spodziewa się dziecka mimo, że jest już wyraźnie zaokrąglona. Samwell żegna przyjaciela, zostanie po raz kolejny dumnym ojcem. Jeśli będzie to chłopiec, otrzyma imię Jon. Żegna się również Tormund, który postanawia wyruszyć do domu i opuścić Winterfell mimo próśb Jona. Przyjaciel powierza mu opiekę nad wilkorem więc Duch też już najprawdopodobniej nie pojawi się na ekranie.

Również Clegane wyrusza w samotną podróż. Dobrze pamiętamy o tym, że ma się spotkać ze znienawidzonym bratem i w końcu stoczyć z nim pojedynek. Cleganebowl to marzenie wszystkich widzów. Niespodziewanie dla niego, dołącza Arya, która w królewskiej przystani ma do załatwienia jedną ważną sprawę. Cersei nadal jest numerem 1 na jej śmiertelnej liście. Tych dwoje (mam na myśli Aryę i Ogara) łączy naprawdę wyjątkowa więź i prawdopodobnie jeszcze o nich usłyszymy.

Jaime, coś ty narobił?

Skoro jesteśmy przy pożegnaniach, nie mogło być tak kolorowo i sielsko u dwojga rycerzy. Jaime wymyka się z łoża pod osłoną nocy i postanawia wyruszyć do Cersei. Brienne oczywiście budzi się w porę i za nim wybiega. Twórców ewidentnie poniosło bo nie to spodziewałam się usłyszeć. Jaime mówi ukochanej, że nie jest dobrym człowiekiem, przypomina jej o wszystkich okropnościach, których dopuścił się w przeszłości i porównuje się do Cersei. Tutaj jest zgrzyt w scenariuszu.

Jaime jawił się przede wszystkim jako postać,która przeszła trudną drogę do całkowitego odkupienia (podobnie jak Theon Greyjoy). Nagle w środku nocy przypomina sobie o siostrze, a wszystkie jego dobre czyny i poświęcenie takie jak utrata ręki zdają się nie mieć żadnego znaczenia. Zostawia zalaną łzami Brienne i rusza w ciemną noc. Nie bardzo wiem dokąd ten wątek zmierza. Brienne musiała zostać w Winterfell bo przysięgła strzec Sansy. Jedyne co mi teraz świta to to, że odejście Jaimego ma związek z przepowiednią, która mówi o tym, że Cersei zabije młodszy brat, a ona doczeka się trójki dzieci (obecnie nie wiadomo czy to czwarte w ogóle istnieje, a jeśli tak, to czy kobieta donosi ciążę).

Jaime jest młodszy o kilka minut od swojej siostry bliźniaczki. Jeśli to nie to, to przysięgam że jest to strasznie spartaczony wątek. Mam nadzieję, że nie ruszy jej w ostatniej chwili na ratunek. W poprzednim sezonie Jaime wybrał już własną drogę i odszedł od toksycznej siostry tak więc po co to psuć? Wracając do Brienne, w tej scenie ukazana jest po raz pierwszy jej krucha, kobieca natura. Jeszcze nigdy nie pozwoliła sobie na taki wybuch emocji i łzy.

Gdy wie o tym 8 osób, to już nie sekret lecz informacja

Tak twierdzi Varys. Zatrzymam się na chwilę, bo warto wspomnieć że jego rozmowa z Tyrionem to stara poczciwa Gra o tron jaką możemy pamiętać. Intrygi, knucie, spiski, spekulacje, wybory kto z kim przystaje, to wszystko jest w scenie rozmowy Varysa z Tyrionem. Można poczuć ten klimat z początkowych sezonów.

Mimo błagań Danerys Jon nie potrafi ukrywać przed rodziną faktu, że jest Aegonem Targaryenem więc wyjawia całą prawdę, a właściwie prosi o to Brana. Sansie zajmuje niewiele czasu, by przekazać tę informację Tyrionowi (to akurat się nie zmieniło, zawsze lubiła ploteczki). Takim oto sposobem tajemnica zabrana do grobu przez Neda Starka przestaje być tajemnicą. Prawdę zna coraz więcej osób.

Daenerys traci smoka

Dochodzimy do najbardziej kontrowersyjnych kwestii 4 odcinka. Pozostało ustalić jak i kiedy połączone armie uderzą w Królewską Przystań. Odpowiedź brzmi – teraz! O dziwo rozsądkiem jako jedyna wykaże się Sansa, która zasugeruje, by poczekać i odzyskać siły. Nie ma co, bitwa z umarlakami zmęczyła wojowników i znacznie osłabiła szeregi armii. Dowiadujemy się, że zarówno Jon jak i Daenerys stracili połowę ludzi. Umiejętność manipulacji jest jednak u niej na mistrzowskim poziomie, a Jon posłusznie zgadza się na wszystko byle tylko nie kłócić się z kochanką. Czy mają jakiś konkretny plan? Okazuje się, że nie bardzo, liczą na to że spalą Żelazną Flotę Eurona i odetną dostawy żywności ludziom. Płyną do Smoczej Skały.

Najdziwniejsze jest w tym wszystkim to, że nawet słynący do tej pory z taktycznego myślenia Tyrion, ślepo ufa Matce Smoków i uważa ją za świetny materiał na królową. Oczywiście, że nie wystawiają nawet jednej łodzi zwiadowczej, by zbadać teren wroga, nie zakładają że Cersei mogła zostawić pułapkę (Tyrion doskonale zna swoją siostrę, a mimo to naiwnie zakłada, że nie ma jakiegoś nikczemnego planu ).

Oczywiście, że od razu zostają zaatakowani przez flotę Eurona. Szczyt bezmyślności objawia się wtedy gdy Daenerys leci na smoku na samym przedzie, a drugi z łatwością zostaje pokonany przez ostrzał z superkuszy. Smok wpada do wody, a rozjuszona królowa zamiast wzbić się wysoko ponad chmury lub atakować od tyłu, prze na Eurona nie wiadomo po co, chyba by stracić ostatnie dziecko. Tutaj oczywiście magicznie ani jedna strzała nie trafia smoka mimo, że leci ich cała masa.

Ja jestem cierpliwym widzem, doszukującym się dobrych stron i jestem w stanie wiele wybaczyć, ale tego nie potrafię zrozumieć. Smoki mogą latać niezwykle wysoko, dlaczego nikt nie wpadł na to, by ukryć choć jednego z nich. Przecież mógł z góry spalić całe to towarzystwo. To po prostu jest nie do pomyślenia. Ginie nie tylko smok, ale i wielu ludzi, a ocalałe jednostki muszą ratować się ucieczką. Tyrion przyjmuje maszt na głowę po tym jak skacze do wody, po cięciu jednak razem z innymi bezpiecznie dociera do brzegu. A i jeszcze jedno – zostaje pojmana Missandei. Chyba wiemy co to oznacza.

Cersei to nadal Cersei

Daenerys, Szary Robak i Tyrion idą negocjować z Cersei i stają u bram z garstką Nieskalanych na totalnym pustkowiu. Jakby tego było mało, za nimi leży ostatni smok stając się doskonałym celem. Z góry patrzą na nich gotowi do sygnału łucznicy, Cersei, Euron oraz kat – Góra. Wśród nich pojmana w niewolę Missandei. Tak naprawdę Cersei mogłaby skończyć tę dziecinadę już teraz bo jej wrogowie sami podali się na tacy żądając jej kapitulacji. Nie dzieje się tak, a że mamy jeszcze dwa odcinki nie dokonuje rzezi, by było jeszcze na co popatrzeć.

Tyrion próbuje jeszcze przemówić do głęboko uśpionej ludzkiej natury swojej siostry, powołując się na jej matczyną miłość do nieżyjących dzieci i jeszcze nienarodzonego niemowlęcia. Pal licho, że przed chwilą królowa właśnie wystawiła niewinnych ludzi w tym kobiety i dzieci jako mięso armatnie zamykając ich w murach Czerwonej Twierdzy. Tyrion i reszta mają jeszcze nadzieję, że nie dojdzie do niepotrzebnego rozlewu krwi. Liczą też na to, że Cersei daruje życie Missandei. Nic bardziej mylnego. Dziewczyna zdąży jeszcze krzyknąć Dracarys! zanim jej głowa spadnie z wysokiej wieży.

Daenerys doprowadzona do ostateczności

Odcinek kończy się zgrzytaniem zębów wściekłej Dany, która powoli traci grunt pod nogami. Nic nie idzie zgodnie z jej planem. Całe życie myśli, że jej się należy tron podczas gdy żyje człowiek, który jest prawowitym dziedzicem i ma do niego pierwszeństwo. W dodatku ten człowiek jest jej bliski. Słynne ugięcie kolana przez Jona Snow nie wystarczy, by została królową Siedmiu Królestw.

Jej moc to smoki. Bez nich nie jest w stanie się bronić. A pozostał jej tylko jeden. Na własne życzenie właśnie straciła drugiego. Drogon nie jest już takim zagrożeniem w pojedynkę zwłaszcza, że Cersei dysponuje potężną bronią, która z łatwością pokonuje te ogromne stworzenia. Czy sprawdzi się scenariusz, że smok nie zda się na wiele w walce?

Za Daenerys nie przepadają ludzie Północy, nie ufają jej siostry Jona. Podczas gdy Jon zyskał szacunek swoimi czynami, ona straszy ogniem. W bardzo krótkim czasie straciła swoich bliskich doradców Jorah i Missandei. Nie potrafi myśleć racjonalnie, rozplanować bitwy i to ją gubi. Bo jeśli królowa działa jedynie pod wpływem emocji popełnia wiele błędów (mieliśmy już próbkę w tym odcinku). Najprawdopodobniej emocje popchną ją do kolejnych czynów i dokona rzezi niewinnych mieszkańców Królewskiej Przystani. Wygląda na to, że tę postać czeka śmierć i osobiście bardzo jestem ciekawa, kto i kiedy pozbawi życia Daenerys.

Podsumowanie

Pozostają jeszcze inne ważne kwestie. Kto z kluczowych bohaterów pożegna się z życiem, a jeśli zginie Cersei to czy z rąk brata, Aryi czy popełni samobójstwo. Ciekawe jest też czy Bran ma faktycznie jakąś ważną rolę do odegrania w całej tej sprawie. Wielu nie może przeboleć, że nie wykorzystuje swoich umiejętności do rozstrzygania losów bitwy tylko siedzi na tym wózku.

4 odcinek jest nierówny, nie powiedziałabym, że bardzo zły, ale po dobrej pierwszej części nastąpiła druga zawierająca dużo błędów, dziur logicznych i niedorzecznych zachowań bohaterów. Z planowanej ilości odcinków twórcy zdecydowali się jedynie na 6 i widać niedostatki. Teraz fabuła będzie pędzić w zawrotnym tempie aby jeszcze zdążyć pozamykać te wszystkie istotne wątki i dać widzom solidne zakończenie tej sagi. Na to liczę. Do następnego odcinka!

Inne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *