Podsumowanie serialu „Wikingowie”. Odczucia po finale i jego interpretacja w kontekście wszystkich sezonów.

Spoilery!

Najnowszy wpis na temat serialu Wikingowie (wcześniej pisałam o nim ogólnie oraz poświęciłam zestawienie kobiecym postaciom) pojawia się właśnie gdy twórcy podarowali nam swoje ukończone dzieło. Uzupełnienie ostatniego już 6 sezonu podzielonego na dwie części mogliśmy obejrzeć jeszcze przed końcem roku 30 grudnia.

Pierwsze dni 2021 są więc doskonałym momentem na dokończenie tej opowieści dla tych z nas, którzy nie urządzili sobie sylwestrowego maratonu z potomkami Ragnara. Przygody Wikingów gościły na ekranie od 2013 roku. W międzyczasie trafiały się słabsze epizody, a zmagania bohaterów nie przyciągały do ekranu tak jak te z pierwszych sezonów, jednak w moim odczuciu serial nigdy nie spadł z pewnego poziomu, w każdym odcinku pomimo wad umiejscowiona została TA jedna scena, która gwarantowała niesamowite doznania.

Małe potknięcia, pojawienie się mniej ciekawych postaci czy czasem przydługie i rozległe wątki nie są w stanie w ogóle zachwiać moją opinią na temat serialu. Być może dlatego, że przez siedem lat obserwowałam rozwój bohaterów i najzwyczajniej w świecie wsiąknęłam w ten misternie budowany, nordycki świat zżywając się z nimi. Fakty historyczne w połączeniu z świadomą wizją i brawurą scenarzysty Michaela Hirsta (prywatnie ojca dwóch aktorek wcielających się w postaci Helgi i Torvi) stanowi o sile serialu Wikingowie. Podobnie jak idealnie dobrana muzyka Wardruny i Trevora Morrisa. Sam Hirst wyznał w jednym z wywiadów:

Chciałem obalić mity i nieprawdziwe stereotypy dotyczące Wikingów. Wsiąknąłem w ten świat i pokochałem moich bohaterów.

Twórca nie tylko pokochał, ale także zrozumiał swoich bohaterów. Oglądając aktorów w swoich rolach próżno szukać choćby cienia współczesności, czegoś co mogłoby wskazywać na inne pochodzenie. Od początku do końca w każdym geście, słowie, spojrzeniu byli oni Wikingami za czasów ich świetności i podbojów.

Nie mniejsze znaczenie ma casting jednych z najważniejszych postaci – synów Ragnara. Ubbe (Jordan Patrick Smith) zwłaszcza w późniejszych sezonach do złudzenia przypomina swojego ojca. Na pierwszy plan wysuwa się tu także Alex Høgh Andersen w roli Ivara Bez Kości. Młody aktor przez lata przechodził wiele metamorfoz stając się jednym z najciekawszych i momentami przerażających protagonistów o wielu, czasem bardzo różnych od siebie twarzach. Travis Fimmel wcielający się w postać Ragnara przyznał, że inspiracją w tworzeniu całej kreacji stał się dla niego Rutger Hauer jako Roy Batty z Łowcy Androidów. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że młodzi aktorzy przez tych kilka lat podpatrywali starszego kolegę z planu, by jako synowie mogli być przekonujący i wiarygodni.

Już od dwóch sezonów byliśmy przygotowywani na to, co nieuniknione. Część bohaterów musi odejść. I czego by nie mówić o twórcach od zawsze potrafili żegnać ważne postaci. Potrafili dać im czas chwały, zaznaczyć ich obecność na ekranie tak, by widz nie miał ani na moment wątpliwości, kto tu jest na daną chwilę najważniejszy, a już za minutę wyda ostatnie tchnienie i znajdzie się u wrót Walhalli.

Oczywiście największa zmiana nastąpiła wraz ze śmiercią Ragnara Lodbroka jednak mimo utraty kluczowej postaci, cała uwaga musiała skupić się na jego synach pragnących krwawej zemsty.

Nie będę więc narzekać, że bez niego ten serial nie ma racji bytu ponieważ tak nie jest, choć seria oczywiście siłą rzeczy musiała na tym stracić i podzielić widzów. O ile jestem w stanie rozumieć utyskiwania fanów tej postaci, saga o Wikingach nigdy nie była w zamierzeniu opowieścią tylko o Ragnarze, ale także o jego synach, którzy jak wiemy toczyli boje, zagarniali nowe ziemie zapisując się na kartach historii jako dzielni wojownicy. W tamtym momencie główny bohater musiał zginąć tak jak jego historyczny pierwowzór w dole pełnym jadowitych węży.

Nie mogłabym nie wspomnieć o konsekwencji z jaką twórcy Wikingów prowadzili kolejne swoje postaci aż do dnia ich śmierci. Wielu z nas przez tych siedem lat mogło już zapomnieć jak duże znaczenie na los miał Widzący (Wieszcz) oraz jego przepowiednie. W serialu nieomal zawsze wizje tego tajemniczego, mrocznego bytu prędzej czy później się spełniały.

Śmierć Lagerthy

Dla uważnego widza nie będzie więc zaskoczeniem choćby śmierć pierwszej żony Ragnara, tarczowniczki Lagerthy. Na pytanie do Widzącego (John Kavanagh) czy zabije ją syn Ragnara w odpowiedzi słyszy tak. Śmiertelne ciosy zadaje jej odurzony narkotycznymi wizjami Hvitserk (Marco Ilsø), a więc syn Ragnara ze związku z inną kobietą. Do końca nie było jedynie wiadomo, który z jego licznych synów zgładzi Lagerthę. Królowa dostąpiła pożegnania, które było chyba jednym z najbardziej poruszających momentów serialowej sagi w dodatku okraszonym cudownym, lamentującym śpiewem naszej Anny Marii Jopek. Nie bez znaczenia jest zapewne fakt, że odtwórczyni roli Lagerthy Katheryn Winnick była przez długi czas jedną z producentek serialu, a także reżyserką odcinka Valhalla Can Wait (z ang. Valhalla poczeka). Przez wiele sezonów to właśnie tarczowniczka była najważniejszą kobietą w świecie serialowych Wikingów. Postać Lagerthy odeszła z serialu w blasku chwały, a pogrzeb bohaterki stanowił znaczną część odcinka. W pamięci zapadła na pewno sekwencja, w której mityczne Walkirie zabierają ją do Walhalli gdzie na zawsze łączy się z Ragnarem.

Śmierć Bjorna

Pomówmy sobie chwilę o Bjornie (Alexander Ludwig). W ostatnim czasie wyrastał na największego bohatera darzonego szacunkiem i owianego legendą już za życia. W tym finałowym sezonie Wikingów dobitnie ukazano nam go jako wybrańca narodu, kogoś kto jest ponad wszystkimi, z kim nie równa się zaślepiony ambicją i pychą Ivar. Trudno o bardziej widowiskowe pożegnanie tej walecznej postaci niż ukazanie go jako tego, który przez chwilę przezwyciężył nawet śmierć. Jego duma, heroizm, siła i determinacja pchnęły go na pole bitwy wprawiając w osłupienie i niezmierny podziw wroga na czele z Ivarem. Rany zadane przez przyrodniego brata były prawdziwe. Ivar zdołał go wcześniej przebić mieczem i nie była to metafora jak można było podejrzewać pod koniec pierwszej części 6 sezonu. Bjorn nie zdołał tym razem wywinąć się śmierci z rąk.

Jego losy są o tyle ciekawe, że według tego co wiemy, Bjorn miał nie być synem Ragnara, a jego brata Rollo. Do rozmowy dochodzi w 11 odcinku 5 sezonu. Rollo oferuje swojemu synowi i jego matce Lagerthcie bezpieczne życie we Frankii, czego ten odmawia. Jego ojcem równie dobrze może być Ragnar, a jeśli ma wybrać pomiędzy zdrajcą swojego narodu, a nim Bjorn mówi wprost, że woli być synem Ragnara.

Zmiany w Kattegat

Wiele kontrowersji budzi wciąż zakończenie ekranowych losów Kattegat. Można faktycznie mieć mieszane uczucia kiedy na tronie po tylu latach zasiada była niewolnica Ingrid, teraz żona króla Norwegii Haralda Pięknowłosego i wdowa po Bjornie.

Tymczasem mamy tu ponownie nawiązanie do Bjorna Żelaznobokiego gdyż po jego śmierci umiera także siła Kattegat, a drugiego takiego władcy już nigdy nie będzie. W ostatnich odcinkach niejednokrotnie padnie zdanie, że wszyscy najwięksi wojownicy odeszli. Zguba czeka również Gunnhildę żonę Bjorna. Wiedząc jaki będzie wiodła żywot, sama wybiera śmierć na własnych warunkach. Wpływ Bjorna na kolejne postaci jest więc widoczny.

Ingrid (Lucy Martin) doszła do władzy po trupach, uciekając się do kobiecych sztuczek , manipulacji i czarów. Wiedźma jak ją nazywano wybiera na swoją towarzyszkę inną niewolnicę, która w zmowie pomogła pozbyć się Erika.

To za sprawą postaci Ingrid uświadczymy powrotu rytualnych, zmysłowych scen, których niegdyś w serialu było całkiem sporo. Jej transowy taniec jest z pewnością najbardziej sensualnym punktem ostatnich odcinków. Mogliśmy już zapomnieć jak mocnym i ważnym punktem Wikingów była niegdyś erotyka, a twórcy na sam koniec postanowili o tym przypomnieć.

Obsadzenie Ingrid na tronie zwiastuje nieszczęśliwe zakończenie dla Kattegat, którego lata świetności i dobrobytu minęły bezpowrotnie.

To obraz nędzy i upadku, które czekają pod rządami niedoświadczonej młodej królowej. Nawet król Harald (Peter Franzén) dążący niemal od zawsze do władzy gdy już ją posiada odkrywa, że nie jest ona tym czego szukał i wyrusza w wyprawę na Anglię jak sam mówi, by poczuć raz jeszcze rozbryzgującą się morską bryzę i wiatr we włosach. Jego koniec również jest bliski, przeczuwamy, że to pożegnanie tej postaci i nie mylimy się gdyż ginie z rąk angielskiego żołnierza z bliskiego otoczenia króla, samotnie we mgle, nie spodziewając się ataku. Tuż przed śmiercią ukazuje mu się brat Halfdan (Joona Jasper Pääkkönen).

Już w części 6A równolegle z wydarzeniami mającymi miejsce w Skandynawii, toczą się te na Islandii i Rusi Kijowskiej. Islandia miała być powiewem świeżości i nie wdając się w szczegóły niestety nie była mimo zapierających dech widoków. Tutaj Floki, szkutnik i sędziwy już Wiking zmarniał i stracił swoją ikrę. Jego wątek został na długi czas niewiadomą kiedy to ostatnie sceny ukazały jego przedwczesną śmierć w jaskini.

Niestety podobne rozwinięcie nastąpiło w przypadku wyprawy Ubbe i Torvi. Wśród nich mąci również przebiegły Kjetill i to znowu za jego sprawą tak jak na Islandii pierwsza misja się nie powiedzie.

Żal patrzeć na syna Ragnara uciekającego w popłochu z resztką ocalałych przed toporem szaleńca. Bez jedzenia, wody zdatnej do picia, Ubbe i jego towarzysze będą błąkać się wśród fal. Ciężko nie mieć myśli czy w ogóle gdzieś dopłyną? Czy coś tu się jeszcze wydarzy, czy będziemy obserwować jeszcze cokolwiek oprócz prawie martwych wyczerpanych twarzy? Twórcy serialu nie spieszą z odpowiedzią ukazując nam raz po raz zmagania, a to z silnym sztormem, a to z głodem, a to z rozpaczliwymi próbami przeżycia. Odpowiedź jednak nadchodzi kiedy w końcu po wielu dniach widać ląd. Ottar (Ray Stevenson) nie kłamał. Doprowadził ich do złotej krainy.

Już lecący nad ich głowami orzeł bielik może oznaczać jedno – Wikingowie dotarli do Ameryki Północnej. Ta zupełnie nowa, odmienna od wszystkiego co widzieli złota kraina jawi się jako raj na ziemi, nie brak tu wody i pożywienia ani zwierzyny. Wikingowie szybko spostrzegą, że nie są sami. Okaże się, że ich sąsiadami są Indianie, rdzenni mieszkańcy tych ziem. Z własną tradycją, wierzeniami i specyficznym ubiorem. Z początku ostrożna relacja zmieni się w fascynację i to po obu stronach.

Wiemy, że to koniec całej opowieści więc wyprawa Ubbe do krainy Indian stanowi klamrę i pięknie łączy w całość z początkiem kiedy to Ragnar przerywa tradycję i postanawia wyruszyć w nieznane w poszukiwaniu przygód, nowych krain i być może miejsca do życia. Jego syn w tym momencie przejawia tę samą ciekawość świata i innych kultur co on. Podobieństwo przejawia się również w fascynacji chrześcijaństwem i pogłębieniem relacji Ubbe z Ottarem pomimo dzielących ich różnic. Starzec staje się dla Ubbe powiernikiem i doradcą tak jak niegdyś Athelstan (George Blagden) dla Ragnara.

Za sprawą Ubbe zaczyna się nowy czas, porzucenie barbarzyńskich zwyczajów, być może życie w zgodzie obok plemiona Indian, odrzucenie tego co definiowało dotychczas życie Wikingów. Symbolicznym momentem jest tu z pewnością scena, w której Ubbe decyduje się skrócić cierpienia skazanego na rytuał Krwawego Orła Naada (Lloyd Anderson) podrzynając mężczyźnie gardło. To kara za zuchwałą próbę kradzieży złota i zabicie młodego Indianina We-jitu (Phillip Lewitski).

Widzimy tu kontrast pomiędzy Ragnarem, a Ubbe. Podczas gdy Ubbe okazuje łaskę i zapewnia szybką śmierć Naadowi, w niemal identycznej scenie na początku serialu Ragnar dopełnia rytuału Krwawego Orła skazując na długie męki jarla Borga (Thorbjørn Harr). To właśnie Ubbe staje się symbolem nowego życia Wikingów zrywając ze starymi, brutalnymi zwyczajami. Odważył się na wybór, którego nie zdołał dokonać Ragnar niepotrafiący zrezygnować z krwawych walk i najazdów miotając się między tym, co podpowiada serce i rozum.

Ostateczne rozwiązanie wydarzeń na Rusi Kijowskiej

W tym samym czasie serial kreśli nam losy Ivara. Choć z punktu ilości czasu poświęconego wątkowi na Rusi wydaje się być on bardzo istotny, scenarzyści dość szybko kończą ten etap śmiercią Olega (Danila Kozlovsky) z rąk jego bratanka kniazia Igora (Oran Glynn O’Donovan). Postać Olega proroka już wcześniej jawiła nam się jako brutalnego władcy na granicy szaleństwa, a ten obłęd pogłębia się gdy każe wymordować część swoich ludzi za porażkę w starciu z Bjornem i jego armią. Gdy zaczyna źle traktować Igora, a sprawy wymykają się spod kontroli Ivar postanawia spiskować z księciem Direm (Lenn Kudrjawizki), żoną Olega Katją (Alicia Agneson) i przyszłym królem Igorem, który już teraz szczerze nienawidzi wuja. Chcą wydostać się z królestwa i zaatakować Olega z wojskiem Dira, by raz na zawsze się go pozbyć. Igor trafia go strzałą prosto w serce i wyzwala siebie i mieszkańców spod tyranii.

To, że Katja łudząco przypomina żonę Ivara Freydis, mówi również o tym jak bardzo ją kochał nawet pomimo zdrady. Po upojnej nocy z królową jakiś czas później kochanka oświadcza, że spodziewa się jego dziecka. To przełomowy moment dla Ivara. Dotychczas jego ułomność nie pozwalała na miłosne spełnienie, a teraz ma zostać ojcem. Wie, że nigdy nie pozna dziecka, ale raduje się że syn będzie kiedyś wielkim władcą całej Rusi, co zresztą przysięga mu Katja. Drogi Igora i Ivara bardzo zżytych ze sobą muszą się w końcu rozejść, a były władca Kattegat wrócić do królestwa, którym niegdyś władał tyranizując poddanych i mordując każdego, kto mu się sprzeciwi.

Ivar nie zabawi tam jednak zbyt długo ponieważ w płomiennej przemowie namówi Haralda i jego ludzi do wyprawy na Anglię gdyż takie jest życie i przeznaczenie Wikingów – łupić, grabić i zdobywać nowe ziemie. W tym samym czasie Ubbe rezygnuje z rozwiązywania konfliktów siłą i ucieka od Kjetilla (Adam Copeland) z garstką towarzyszy, wśród których jest Torvi (Georgia Hirst) i ich mały syn Ragnar. Stanowi to kolejną znaczącą różnicę pomiędzy braćmi.

Wokół całej tej buty, pychy, przeświadczenia o byciu bogiem narósł mit Ivara nieustraszonego, nielękającego się absolutnie nikogo i niczego.

Mimo kilku ciekawych pomysłów na toczenie walk z Anglikami, wykorzystanie ich dobroci i chrześcijańskiej miłości do współbraci przeciwko nim samym, niemłody już przecież syn Ragnara zaczyna zdawać sobie sprawę z przeznaczenia. Jego ciało zaczyna odmawiać posłuszeństwa, a kości pękają boleśnie z głośnym trzaskiem. Towarzyszący mu Hvitserk napomina o coraz bardziej niebieskich oczach Ivara, co w dzieciństwie świadczyło o tym, że brat zrobi sobie krzywdę lub będzie to jego koniec. Teraz ten czas nieuchronnie się zbliżał.

Śmierć Ivara

Sygnalizują to retrospekcje rozmów, które jako młodzieniec toczył z ojcem gdy tamten zabrał go do Anglii. Ivar podobnie jak Ragnar umrze na angielskiej ziemi. Zginie w szale, na polu walki z mieczem i tarczą w dłoniach, nie zaś jak staruch bezpiecznie w swym łożu co było hańbą. W dodatku dźgnięty wielokrotnie przez tchórzliwego i sparaliżowanego strachem angielskiego żołnierza. Jeszcze przed śmiercią rozkaże Hvitserkowi odejść, by nie spełniła się inna przepowiednia. Wprost mówi bratu, że go nie zabije i wyznaje, że go kocha. Te emocjonujące sekwencje ukażą nam po raz pierwszy od dawna ludzką twarz Ivara, krwawiącego jak wszyscy, nie żadnego tam boga, a zwykłego śmiertelnika, który w obliczu śmierci nie krzyczy o wieczności w Walhalli, a przyznaje do strachu i słabości, płacząc z ostatnimi słowami na ustach brzmiącymi boję się. Tego dnia jego oczy były najbardziej niebieskie.

Hvitserk zostaje ochrzczony

Martwe ciało Ivara leży tuż obok spalonego przez niego krzyża. Nie ma już nic z jego boskości, umarł i został pogrzebany jak zwykły człowiek. Brat zostaje pojmany w niewolę choć śmierć Ivara poruszyła nawet króla Alfreda, który w tym momencie nakazuje zaprzestanie walk i oddaje swoisty hołd przeciwnikowi uznając jego wielkość. Hvitserk zaś rozpamiętuje życie nad grobem brata dochodząc jednocześnie do wniosku, że nie osiągnął nic, idąc za Ivarem jak cień. Aby zaspokoić narkotykowy głód sprzedał nawet swoją obręcz, nie posiada niczego co mógłby zostawić po sobie. Następuje interesujący zwrot – przyjmuje chrzest by król Alfred darował mu życie, a imię mu nadane będzie brzmiało Athelstan co ponownie staje się nawiązaniem do początku całego serialu kiedy to młody mnich o tym imieniu staje się bliski Ragnarowi, a cała przygoda tak naprawdę się zaczyna.

Floki żyje!

Również wątek Flokiego (Gustaf Skarsgård) doczeka się po długim czasie rozwiązania. Po tym jak wchodzi do jaskini, w ostatniej chwili widzi krzyż po czym wydaje z siebie rozpaczliwy krzyk, po którym jaskinia się zawala (ponownie krzyż pojawia się jako symbol obecności chrześcijańskiego Boga, kryzysu wiary Flokiego i kara za zamordowanie Athelstana). Flokiemu udaje się cudem wydostać spod gruzów i ostatkiem sił dociera do krainy, którą okazuje się być Ameryka. Tubylcy opiekują się nim i pomagają mu udzielając schronienia. Szaleniec jak go nazywają buduje domek na drzewie i żyje w odosobnieniu oddając się filozoficznym przemyśleniom.

Zaciekawionemu Ubbe nie daje spokoju to, że jedna z Indianek rozumie kilka słów w jego języku. Indianie postanawiają zabrać grupkę Wikingów do człowieka żyjącego głęboko w lesie. Okazuje się nim być Floki, bardzo już pomarszczony, doświadczony przez życie, ale tak samo zwariowany i nadal obdarzony specyficznym poczuciem humoru. Przez cały ten czas nie próżnował, na drzewach wyrył całą historię Wikingów, upamiętniając wizerunek Ragnara otoczonego przez węże, podboje czy walkę Bjorna z niedźwiedziem. To kolejny nostalgiczny wybieg twórców w stronę widzów serialu.

Gdy zostaje nam już tych kilka ostatnich minut, pożegnanie zdaje się być tylko kwestią czasu. W kolejnym kontraście do początków całej sagi Wikingów zakończenie jest nostalgiczne, spokojne, zwieńczone mądrą rozmową dwóch przyjaciół, złączonych ponownie po latach. Obaj siedzą nad brzegiem oceanu w tradycyjnych indiańskich okryciach. Floki zapytany przez Ubbe o bogów odpowiada niechętnie słowami nie kłopocz mnie tym, jestem tylko mrówką w tym lesie, a liść daje mi osłonę przed słońcem.

To nie tyle słowa przyjaciela, co doświadczonego Wikinga, który od lat wierzył w swoich bogów, lecz teraz kwestionuje ich istnienie i znaczenie dla człowieka.

Już na Islandii nie odnalazł Wszechojca, za to doświadczył kłótni o władzę i morderstw wśród swoich. Wyraźnie zmęczony Floki odnalazł u boku Indian spokój.

Ta scena symbolizuje nieuchronny koniec ery wojowników po których zostaną już tylko legendy. Znaczna część życia naszych bohaterów polegała nie tyle na silnej wierze w swoich bogów, co często na poszukiwaniu sensu istnienia, kwestionowaniu obecności istot wyższych i ich roli w życiowych zmaganiach. Doskonale wizualizuje to scena z Flokim, ale również ta na polu bitwy z Anglikami, gdzie po wołaniu o pomoc Odyna następuje głucha cisza.

Inaczej w serialu kreśli się więc wiara w chrześcijańskiego Boga. To chrześcijaństwo ma wkrótce zapanować na świecie i stać się potężną religią kładąc kres pogańskim zwyczajom i wierze w wielu bogów. Dlatego król Alfred (Ferdia Walsh-Peelo) w lesie ma wizję ukrzyżowanego Jezusa w koronie cierniowej i wierzy w to, że to Bóg zesłał gęstą mgłę przerywając rzeź i utrudniając dalszą ekspansję wroga. Przez wiarę i za radą małżonki odmawia Ivarowi kolejnego rozejmu dopatrując się podstępu, chcąc raz na zawsze przegonić Wikingów ze swoich ziem. Wiara zdaje się go nie opuszczać, choć król Alfred podobnie jak Ivar będzie wołał do swojego Boga nie zgadzając się na Jego milczenie w trakcie decydującej bitwy.

Serial nie żegna widzów głośnymi scenami walk, wyciem rogów i ukazywaniem kolejnych wojen o terytoria. Zamiast tego jesteśmy świadkami spokojnej, wyważonej rozmowy dwóch przyjaciół, którzy stoczyli wiele walk, dokonywali brutalnych zbrodni, wielokrotnie umykali śmierci, ale teraz chcą zaznać nowego życia szukając spokoju. Widzimy zmierzch wielkich bohaterów i nieznany dotąd los dla tych, którzy wybrali inną ścieżkę. To dobre, a przede wszystkim spójne biorąc po uwagę ostatnie wydarzenia zakończenie.

Zarówno Ubbe, Ivar jak i Hvitserk po części poszli drogą swojego ojca. Ubbe jako podróżnik i odkrywca, Ivar jako wojownik i Hvitserk jako ten, kto przyjął chrześcijaństwo, którym Ragnar był żywo zainteresowany gdy poznał Athelstana.

Categories: Recenzja Seriale

4 Comments

Wikingowie. Koniec sagi.

  1. Jedyny plus jaki pozostał to taki, że jeszcze możemy oglądać filmy i seriale w domu. Brakuje mi ostatnio wyjścia do kina. Dzięki za wpis tak przy okazji w dobie tej całej sytuacji. 🙂

    1. Dzięki za komentarz. Myślę, że wszyscy się zastanawiają dlaczego niektóre miejsca są otwarte, a niektóre zamknięte, mimo że o wiele łatwiej jest tam zachować reżim sanitarny (kino na przykład). Ostatnim filmem jaki mi się udało zobaczyć w kinie był „Tenet” Nolana. Mam tak samo jak Ty 🙂

  2. jeden z tych seriali, który jest mega popularny i pożadnie nakręcony – a jednocześnie mi się zupełnie nie podobał. obejrzalem 3 odcinki pierwsze i jak widziaelm ze chodzi tu tylko o zabijanie, to dalej nie chcialem tego ogladac. moze sie myle, ale nei zaluje

    pzdr
    Kacper

    1. Cześć Kacprze. Nie mylisz się, tylko serial nie trafił w Twoje gusta. Nie będę namawiać na dalszy seans. Jedynie zaznaczę, że w moim podsumowaniu wskazuję na różne intrygi, fabularne wątki, które świadczą o tym że nie jest to serial tylko o zabijaniu. Świat Wikingów w ogóle, ale i tych serialowych jest fascynujący. Mnie urzekło totalnie ukazywanie różnych obrzędów (np składanie ofiar, pogrzeby, rytuał Krwawego Orła), scen walk, to jak zostały nakreślone niektóre postaci. Kolejne sezony były słabsze, ale i tak oglądało się dobrze. Będę wspominać „Wikingów” jako jeden z najlepszych seriali naszych czasów. Dziękuję Ci bardzo za komentarz i chęć podzielenia się opinią 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *